Krzesiwo część 1

Data dodania: 03 lutego 2012   |  Ilość komentarzy: 7   |  Kategorie: Wyposażenie

Mogłoby się wydawać, że jest wiele rzeczy ważnych w survivalu. Niektórzy myślą, że to jedzenie inni, że woda a kolejni, że sposoby nawigacji. I po części każdy ma rację. Jednak zdaje mi się, że najważniejszym elementem survivalu i całej naszej cywilizacji jest ogień.

Przecież od ognia wszystko się zaczęło. Zaczęliśmy jeść smażone mięso, wymyśliliśmy żelazo a w końcu stal i od tego wszystko się zaczęło.

Gdy pierwotne ludy nauczyły się technik rozniecania ognia, wtedy gdy go potrzebowali oznaczało to początek nowej ery. Od tego czasu to człowiek decydował o przyszłości.

Siedząc w ciepłym domu przy monitorze komputera nie zastanawiamy się jak ważny jest ogień. Jak ważne jest umieć go rozniecić w każdej sytuacji. Dziś świat zna wiele sposobów rozpalania ognia. Oczywiście w tym miejscu skupiamy się na sprawach survivalowych.

Przybliżę Wam dziś jedno z ciekawszych krzesiw, jakie wpadło mi ostatnio w ręce. Współczesne krzesiwo uważam za jedno z najważniejszych elementów wyposażenia survivalowca i każdego, kto może nim niechcący się stać.

Generalnie to nawet nie krzesiwo, ale TRZY OSOBNE SYSTEMY rozpalania ognia są moim zdaniem elementem, jakie zawsze powinniśmy mieć w zasięgu ręki.

Dlaczego trzy?

Bo przecież my przygotowujemy się na sytuację awaryjną, na czas, kiedy będziemy walczyć o życie. Szkolimy się na te najgorsze sytuacje. Może one nigdy nie nadejdą, ale jak pokazuje życie, wielu z nas może bardzo szybko znaleźć się w sytuacji, gdy techniki survivalowe mogą się bardzo przydać.

Skoro, więc szkolimy się i chcemy być przygotowani to, dlaczego nie możemy ułatwiać sobie takich momentów. Oczywiście ułatwiać w sensie podnosić szanse na szybkie i bezproblemowe rozpalenie ognia. Jeśli wybierzemy tylko jedno źródło ognia i ono akurat zostanie zniszczone lub zgubione to będzie to katastrofa.

Są techniki rozpalania ognia bez użycia zapałek i krzesiw. Ale są one tylko dla wprawionych osób i należy je najpierw opanować. Są bardzo trudne i w tragicznej sytuacji praktycznie nie mamy szans, aby udało nam się z nich skorzystać. Łuk ogniowy, który jest jednym z najpopularniejszym sposobem rozpalania ognia „bez niczego”, w czasie, gdy jesteśmy w mokrym lesie, gdy pada śnieg, gdy jesteśmy bardzo zmęczeni jest spisany na straty. W mokrym lesie przy mocnym zmęczeniu organizmu, jeśli tego wcześniej dużo razy nie ćwiczyliśmy nie mamy szans tą metoda rozpalić ognia. Sam mam z tym kłopoty nawet, gdy jest w miarę sucho, dlatego nie wyobrażam sobie zmęczonej osoby, która by sobie z tym poradziła. Dlatego najważniejsze jest wcześniej przećwiczyć takie techniki. Tyczy się to i łuku ogniowego jak i krzesiw, zapałek i zapalniczek. Musimy umieć i znać jak działają takie sposoby rozniecania ognia. Musimy je mieć opanowane praktycznie do perfekcji.

Takie podejście jest zawarte w piramidzie przetrwania, która mówi, że jednym z najważniejszych elementów w survivalu jest wiedza …ale zaraz nad nią jest trening. Co nam po tym że wiemy jak zbudować łuk ogniowy jak nigdy go nie robiliśmy i w sytuacji krytycznej nam się nie uda go zmajstrować? Co po krzesiwie jak nie umiemy zrobić najprostszej hubki.

Ja wyznaje trzy zasady w szkoleniu;

Im więcej potu na ćwiczeniach tym mniej krwi w boju

Ćwicz tak jak byś walczył.

Spodziewaj się niemożliwego.

Oczywiście obie maksymy tyczą się wojskowych szkoleń i zakładają, że trzeba być przygotowanym na najgorsze. Nie zakładajmy, że posiadając jedno źródło ognia ono zawsze będzie działać. W takich przypadkach zawsze możemy liczyć na prawo Murphego które mówi że jak coś ma się zepsuć to zepsuje się w tym najważniejszym momencie.

Dobrze, skoro więc mamy już swój zestaw to wrzućmy tam te trzy systemy do rozpalania ognia tak, aby praktycznie do minimum wyeliminować sytuacje, niemożności szybkiego rozpalenia ognia.

Moim zdaniem w takim zestawie ogniowym powinny się znaleźć;

-zapalniczka

-zapałki zabezpieczone przed wilgocią

-krzesiwo

Podałem te elementy według kryterium łatwości ich używania a także wytrzymałości.

Zapalniczka jest najprostsza w użyciu. Dla niektórych zżytych z przyrodą traperów i bushcraftowców jest to zło rodem z piekła, ale dla zwykłego człowieka albo dla osoby, która nie ma już siły zapalniczka jest najszybszym i najłatwiejszym sposobem na rozpalenie ognia.

Oczywiście ma swoje wady; nie działa do gry nogami, więc inaczej trzeba rozpalać ogień, nie jest odporna na wodę, łatwo ja zniszczyć.

Drugim elementem są zapałki. Moim zdaniem najlepszy sposób na rozpalanie ognia. Koniecznie musza znajdować się w pudełeczku zabezpieczone przed wilgocią wraz z dwoma draskami.

Sam przygotowuje, co jakiś czas nowy komplet z nowego pudełka zapałek. Niektórzy piszą o zabezpieczeniu ich woskiem lub kupowaniu specjalnych zapałek sztormowych. Moim zdaniem to przesada. Jak opanujecie zwykłą zapałkę to dacie radę zawsze rozpalić ogień. Bo, o czym ludzie zapominają?

O prawidłowym i dobrym przygotowaniu hubki, rozpałki i opale. (jakkolwiek to zwą ;-))

Jak rozpałka będzie idealna to byle zapałka roznieci ogień. Jak będziecie chcieli rozpalić świeżą sosną lub opakowaniem od czekolady to paczka super sztormowych zapałek nie pomoże (przez prawie 20-lat w harcerstwie widziałem i takich gości ;-))

No i teraz przechodzimy do tytułowego sprzętu-krzesiwa.

Współczesne krzesiwo zostało opisane chyba już na każdej stronie w internecie. Chyba każdy wie jak działa. Niestety nie piszą tam które jest najlepsze a które do bani ;-)

Ja mam tych krzesiw od zatrzęsienia, bo co rusz kupuje nowe, dostaje lub mam po prostu do nich dostęp i testuje je szukając ideału. Wszak też na tym polega idea mojej nowej firmy –technologia. Szukam takiego technicznego sposobu, który pozwoli wyjść z opresji każdemu i wszędzie. Stąd tyle krzesiw ;-)

W moim rankingu dobrych krzesiw właśnie znalazł się numer 1. to najnowsza konstrukcja firmy Light My Fire. Miałem już od nich kilka krzesiw i w obecnej chwili zostały mi dwie sztuki. Mocno zjechany model ARMY i mały zielony Scout.

Oba dotychczas uważałem za najlepsze modele wśród wszystkich, z którymi miałem do czynienia. To, co widać na fotkach to oczywiście nie wszystkie modela bo część poszła do ludzi a część się po prostu skończyła. Ja tych krzesiw naprawdę używam. Jak nie rozpalam ognia sam to ktoś inny je dostaje na szkoleniach czy wyjazdach do testów i nauki. Jak widać na fotkach praktycznie nie ma tam nietkniętych modeli. Stąd tez czerpię na ten temat swoją wiedzę. Nie obejrzałem tego na youtubie czy w Discovery..ja je sprawdziłem organoleptycznie.

Teraz konkrety. Light My fire wypuściło w tamtym roku krzesiwo z kilkoma bajerami.

Firma narzekała na starszą konkurencję i wiele podróbek z Chin, które nie zawsze działały tak jak oryginał, za który chciały uchodzić. Aby temu zaradzić Szwedzi opracowali nowy desing który ma odróżniać ich produkt od innych na rynku.

I co mamy?

Pręty krzeszące współczesnych krzesiw są wykonane ze stopów ceru i żelaza i niby wszystkie powinny działać tak samo, ale jednak te „lepsze” działają zdecydowanie mocniej.

Tak jest właśnie w przypadku krzesiw Light My fire. Przy ich użyciu widać, że iskry są bardzo kaloryczne. Na pudełku czytamy, że iskry mają temperaturę 3000 stopni. Nie wiem czy tak jest w rzeczywistości, ale naprawdę z krzesiw tej marki najłatwiej jest mi rozpalić ogień. I nie ma tutaj znaczenia hubka. Tak samo pali bawełnę jak korę brzozy. Krzesiwa chińskie dają mniejsze iskry i ciężej się nimi pracuje.

Nowością w tych modlach jest chwyt, który został ciekawie wyprofilowany. Teraz trochę wygodniej trzyma się krzesiwo. Ale nie ma nic za darmo. Krzesiwo będzie się nam wycierać z jednej strony tylko. Jak uchwycimy je odwrotnie to czar wygodnego uchwytu pryska.

Kluczem do mocnego krzesania jest to, czym krzeszemy. W starym modelu znajdowały się blaszki, które naprawdę dawały mocne iskry. Brzeszczoty w innych krzesiwach od razu wyrzucam i wole je zastąpić głownią noża. Tak samo z kiepskimi blaszkami. Jak myślicie że wasza blaszka od krzesiwa jest ok. to walnijcie nią raz w krzesiwko a raz użyjcie noża. Jeśli lepsze iskry idą przy użyciu noża to wasza blaszka jest do bani.

Nowa blaszka w LMF ma tez specjalny uchwyt z tworzywa, który trzyma się bardzo wygodnie. A sama blaszka jest z jednej strony tylko wygładzona, dzięki czemu część, która krzesze jest agresywna i daje mocne iskry. W uchwycie zamontowano gwizdek. Bardzo dobry pomysł. Połączenie dwóch ratowniczych elementów w jeden jest strzałem w dziesiątkę.

Nie wyrzucałem swojego gwizdka ratowniczego, ale chyba pozbędę się go na rzecz tego z krzesiwa.

Sam często nosze tylko krzesiwo a jako blaszki używam noża, dlatego tez wpadłem na pomysł, aby gwizdek zamontować wewnątrz uchwytu krzesiwa. Wtedy razem z nożem mamy naprawdę dobry komplet survivalowy.

Z obu modeli jak oczywiście można było się spodziewać szły bardzo dobre, mocne iskry. Nowy design tez mi podchodzi. Stary model ARMY jak widać na fotkach już idzie na emeryturę.

Jeszcze drobna uwaga. Zaraz po zakupie wywalcie plastikowe zakończenie linki. Czasem, gdy zaczepimy tym badziewiem to potrafi się otworzyć a wtedy linka wyskakuje z wnętrza i gubimy krzesiwo lub blaszkę. Wywalić i linkę zawiązać na węzeł.

A co z innymi krzesiwami?

Modele firmy UST (Ultimate Survival Technologies) już opisywałem na innym blogu. Są to poprawnie zaprojektowane krzesiwa, ale ich przeznaczeniem jest raczej zestaw awaryjny osoby, który nigdy nie miała wcześniej styczności z krzesiwem np. do zestawy w łodziach czy samolotach. Są duże i niezgrabne, ale takie maja być. Ich zadaniem jest rozpalać ogień w każdej sytuacji. Iskry idą podobne jak w LMF, ale w przeliczeniu kosztów użycia to LMF jest dużo przystępniejsze. Ale jak was stać to czemu nie ;-)

Kolejne to modele BCB

Tutaj mamy trzy sztuki ; małe magnezowe, kluczykowe i zwykłe z tworzywowym uchwytem. Kopia LMF. Ale działa dobrze. Mam trzy takie sztuki i mimo delikatnej różnicy w mocy iskier używam ich często. Tutaj magię robie cena. To ponad połowa ceny tej samej wielkości LMF. Gdy macie zamiar często ćwiczyć to polecam właśnie te. Mam je domontowane do różnych noży lub zestawów.

Kluczykowe nosze przy kluczach ;-) daje mało iskier ale w sytuacji awaryjnej lepiej mieć to niż nic.

Wersja z magnesem działa kontrowersyjne. Niby pył aluminiowy, który ścieramy z bloku pozwala na szybką rozpałkę, ale trzeba się trochę namęczyć, aby z startego proszku uzyskać odpowiedniej wielkości ogień. Wolę wersje zwykłe.

Z blokiem magnezowym jest także „niby” oryginalne krzesiwo amerykańskie. Napisy na nim wskazują, że wuj Sam je widział i potwierdza, że jest dobre.

Jak widać na fotkach jedna sztuka jest mocno zużyta. Ćwiczenia;-)

Kiedyś udało się wygrać wódkę zakładając się że rozpalę ogień tylko za pomocy tego ustrojstwa ;-)

Czy polecam? Raczej nie. Jako ciekawostka tak, ale do uprawiania survival nie. W tej wadze i objętości lepiej zabrać samo krzesiwo prętowe i konkretną hubkę w jakimś pojemniku.

To by było na tyle.

Nie sprawdziłem jeszcze i nie porównałem krzesiwa Nanostriker firmy Exotac . Jak tylko będzie taka możliwość to przetestuję też ich produkty

Inne krzesiwa, które znajdzie na rynku może i są dobre, ale nie były na tyle dobre, aby mnie zainteresować. Krzesiwo Fire Flash, które niektórzy sobie cenią chowa się w stosunku do LMF i UST.

Jeszcze słówko o krzesaniu nożem. Nie noszę czasem blaszki tylko montuje krzesiwo do pochwy noża by mieć kompaktowy zestaw stąd potrzeba krzesania właśnie nożem. Możemy robić to na dwa sposoby. Grzbietem noża, ale wtedy musi być on ostry (bez zaoblonych krawędzi i żadnego pokrycia) i normalnie ostrzem. Pierwsza metoda nie zawsze daje dobre iskry stąd w sytuacji awaryjnej trzeba będzie się posiłkować ostrzem. Wybierzcie jedno miejsce tak, aby nie tępić reszty noża. Ja, dlatego też w małym zestawie nosze krótka osełkę. Zawsze można w lesie po rozpaleniu ogniska nóż przeciągnąć na osełeczce, aby mieć go zawsze ostrego.

Są przeciwnicy krzesania za pomocą ostrza noża. Ale mam ich gdzieś. Liczy się wynik i moje morale po rozpaleniu ognia jak już będę się przy nim grzał.

Ostatnio tez zauważyłem, że kilka firm nożowych wprowadza w swoich modelach rampy na grzbiecie służące właśnie do krzesania. Jeśli takie cos nie osłabia konstrukcji to jest to dobry pomysł.

Takie ustrojstwo zleciłem tez Jasiowi, który robi dla mnie zestaw noży survivalowych. Już nie mogę się doczekać.

I na koniec pamiętajcie…nie ma znaczenia jakie będziecie mieli ze sobą krzesiwo jeśli tylko będziecie potrafili nim szybko i bezproblemowo rozpalić ogień w każdej sytuacji.