Custom Janusz „Yahoo” Bladowski

Data dodania: 31 grudnia 2011   |  Ilość komentarzy: 6   |  Kategorie: Wyposażenie

Geneza

Prawie rok temu siedząc pewnego razu w jakiejś zimnej dziurze Łukaszem przygotowywaliśmy ognisko. Zimno było jak diabli. Termometr pokazywał -18 stopni. Tylko ruch gwarantował, że palce u stóp nie zamarzną nam za szybko. Siedzieliśmy w tym lesie już drugi dzień prowadząc szkolenie survivalowe dla trzech klientów. Goście leżeli w namiocie po kilkugodzinnym marszu w śniegu. Byli ledwo żywi. Naszym zadaniem było szybkie rozpalenie ognia tak, aby można było przygotować coś ciepłego. Niby powinni to zrobić kursanci, ale jakoś nie mieli najmniejszej ochoty wystawiać nosa z namiotu. Cóż. Nasz klient, nasz Pan.

Naznosiliśmy suchej sosny z okolicy. Ciepło, jakie wytarzaliśmy podczas ruchu powodowało, że trzeba było się rozpiąć. Siadłem na ściętej gałęzi i zabrałem się za przygotowanie rozpałki. Dostanie się do foldera, którego zawsze noszę w prawej kieszeni spodni akurat dziś nie było łatwe. Miałem na sobie ochronne spodnie z goretexu założone na zwykłe spodnie bawełniane.

Przewidując taką sytuację na klatce piersiowej miałem założony specjalny mały panel modułowy gdzie mieściły się najpotrzebniejsze rzeczy w zimnym klimacie. Chodząc cały czas ubranym w kilka warstw odzieży nie ma możliwości spokojnie nosić niektórych gadżetów po kieszeniach. Gdybym jeszcze miał na sobie kurtkę typu Smock to może jakoś byśmy to wszystko pomieścili do kieszeni. Ale gdy non stop pada mokry śnieg to wtedy sprawdza się tylko goretex. A on nie ma za dużo kieszeni. Dlatego na klatce piersiowej zawiesiłem kieszeń z radiem, GPS, busolą, zestawem survivalowym oraz nożem. Tym razem był ze mną RAT Izula. Mały nożyk świetnie sprawdzał się do noszenia właśnie w takim miejscu. Ale jak zacząłem nim pracować czar noża prysł. Był za mały i za gruby na wygodna pracę ze zmarzniętym drewnem. Dodatkowo noc, słabe światło latarki i zimno nie powodowały, że trzymało się go pewnie i wygodnie. Właśnie wtedy zamarzyłem sobie lekkiego, płaskiego Necka do noszenia w każdej sytuacji, który do tego świetnie by ciął.

 

Zamówienie

Po powrocie z kursu wykonałem telefon do jednego z lepszym knifemakerów w Polsce. Janusz Yahoo Bladowski szybko zrozumiał moją pilną potrzebę posiadania nowego noża. Ustaliłem z nim jak ma wyglądać, jakie ma spełniać kryteria a sam projekt zostawiłem jemu do przemyślenia. Dodatkowo miałem dostać dwie sztuki większych noży niejako do testów.

 

Pierwsze wrażenie

Minął jakiś czas. Nie pamiętam dokładnie ile. W przypadku produktów niestandardowych nie ma to znaczenia, bo czas gra tutaj drugorzędna rolę. Sam szyję produkty custom to wiem, że to nie jest praca w fabryce na taśmie a ciężka orka. Tutaj nie ma dwóch takich samych przedmiotów. Pewnego dnia przyszła paczka. W przypadku kolegi Jasia jak zwykle każdy produkt to kompletne zaskoczenie. Nie mogłem się napatrzyć na te nożyki. Pozostałe modele opisze później a dziś skupię się tylko na tym jednym. Używam go już prawie rok, więc nie jest to recenzja pisana na podstawie ochów i achów oraz z obrazka. Nóż dostał mocno w tyłek i dlatego wiem, co napisać o nim. Ale wracając do historii… Wszystko idealnie wykonane. Szlif, który jest cechą charakterystyczną Yahoo jest niesamowity. Patrzę i wyobrażam sobie jak tnie ten nóż. Wszystkie krawędzie są zaokrąglone idealnie równo. Zero jakiś niedoróbek. Nacięcia na grzbiecie wycięte jak laserem. Wycięcie w rękojeści idealnie spasowane. Normalnie jak z fabryki. Jak pokazałem później nóż kolegom to nie mogli uwierzyć że to ręczna robota. Biorę nóż do ręki…leży jakby był zrobiony do mnie. Ideał. Pierwsze wrażenie niesamowite. Dalej było jeszcze lepiej.

 

Budowa.

 

Nóż został wykonany z jednego kawałka stali D2. Taka budowa nazywa się full tang. Czyli tang (część wewnętrzna rękojeści) połączony jest bezpośrednio z głownią i jest pełnej szerokości. Taka konstrukcja gwarantuje nam maksymalną wytrzymałość. Oczywiście zależy to także od innych parametrów takich jak np. grubość czy wielkość noża. Ale generalnie taka budowa to najlepszy wybór na nóż w teren. Tyle, że właśnie zaletą tego modelu jest jego grubość a raczej to, jaki jest cienki. Czyli można napisać przewrotnie, że nóż jest delikatny mimo swej wytrzymałej budowy. I dokładnie takie było założenie przy projektowaniu. Miał być cienki i lekki, ale jednoczenie wytrzymały. To nóż przeznaczony do cięcia.

Sama głownia bardzo przypomina Izule firmy ESEE(Randall’s Adventure & Training® ). Właśnie tą którą miałem. Zresztą Jasiu nie ukrywał, że wzoruje się na tym modelu i nawet kontaktował się w tej sprawie z Jeffem Randallem celem ustalenia możliwości wykonania bardzo podobnego noża. Całość projektu jest wzorowana właśnie na tym modelu. Tyle, że jest większy, ale też cieńszy, o czym już wspominałem.

Wysoki pełny szlif, z którego jest znany Janusz gwarantuje płynne cięcie praktycznie każdego materiału. Ten nóż radzi sobie tak samo dobrze z żywnością jak i drewnem. Wchodzi w przecinany materiał jak w masło. Miałem przyjemność przekonać się o tym ucinając kilkakrotnie linę kevlarową od wyciągarki. Inne modele, którymi wykonywałem tą samą czynność gorzej sobie radziły i szybciej się tępiły. Był to model F1 oraz Delica.

Na grzbiecie nacięto delikatne ząbki, które tworzą rampę dla kciuka. Znakomity pomysł. Nie podnosi grzbietu noża a sprawdza się wyśmienicie. W założeniu twórcy ta część miała także służyć do krzesania iskier. Tutaj jednak sprawdzą się dużo gorzej. Próbowałem wielokrotnie i iskry, które powstają na tych ząbkach nie są za mocne. W tym miejscu sprawdziłoby się dużo lepiej małe wycięcie. Taki projekt zastosowałem w innym nożu, ale o tym kiedy indziej.

Wróćmy do budowy. Musimy pamiętać, że nóż jest dosyć cienki. Dużo delikatniejszy od małej Izuli. Ale jeszcze raz przypomnę, że takie było założenie konstrukcyjne. Nóż miał być bardziej użyteczny, poręczniejszy i lżejszy niż jego południowoamerykański odpowiednik. I takim tez modelem jest.

Skąd to wiem? Bo nosiłem przez rok Izulę jako back-up z głownią stałą i nie byłem do końca zadowolony z tego modelu. Był za krótki, miał za krótką rękojeść oraz był za gruby. Powłoka na głowni też nie pomagała w cięciu. Potrzebowałem noża o podobnej wadze, ale wygodniejszego w użyciu.

 

Rękojeść

 

W rękojeści mieści się wycięcie, które może posłużyć do odkręcania zapieczonych, zamarzniętych lub zakręconych pod obciążeniem szekli. Miałem takie przypadki i wiem, że ręką nie odkręcimy szekli, która brała udział w wyciąganiu dwutonowego auta. To wycięcie jednak podnosi koszty całej konstrukcji i być może byłaby opcja następnym razem zamówić nóż z tradycyjnymi otworami w rękojeści tylko dla odchudzenia wagi.

Ten element owinąłem linką spadochronową. Teraz nóż trzyma się dużo wygodniej i pewniej. Linka taka ma też swoje wady. Przede wszystkim brudzi się podczas użytkowania. Łatwo ją też stopić. Może też w trudnej sytuacji przenosić bakterie. Wystarczy, że będziemy oprawiać jakąś zwierzynę lub rybę i niedokładnie umyjemy rękojeść. Taki oplot wchłonie resztki krwi i po kilku dniach nie dość, że rękojeść będzie bardzo śmierdzieć to jeszcze może dojść zatrucia. Pamiętajmy, że to jest nóż, który ma tez kontakt z żywnością.

Oczywiście taki problem można łatwo rozwiązać. Wystarczy usunąć oplot, gdy dojdzie do takiej sytuacji.

Ale.

Oplot jest prosty do wykonania, jest tańszy, jest lżejszy i ….to też prawie dwa metry mocnej wytrzymałej linki która może się przydać w najmniej oczekiwanym momencie. Można nosić nóż bez oplotu jak komuś się bardzo będzie chciało.

Na końcu rękojeści znajduje się duży otwór. Możemy go wykorzystać do dopięcia linki zabezpieczającej, gdy pracujemy nad wodą lub gdzieś na wysokościach.

 

Pochwa

 

W zestawie dostałem prostą pochewkę kydexową. Jej największa zaleta? KISS. Jest na maxa prosta i spełnia swoje zadanie w 110%. Lekka, płaska i pozwala dobyć szybko nóż. Trzyma go też pewnie, bo do wyciągnięcia potrzeba „trochę” więcej siły. Takie zamierzenie jest celowe. Przecież to nóż typu neck czyli taki noszony na szyi. Nie potrzebuję żeby podczas zeskoku z wysokości nóż wypadł mi z pochwy i wbił się w brzuch. Pochewka pod tym względem jest wystarczająca. Na obwodzie znajduje się 5 otworów które pozwalają wygodnie troczyć nóż także innymi sposobami ; za pomoca Tekloka, klipsa MALICE lub paracordu do oporządzenia, paneli modułowych itp.

Ja ten model jednak noszę tylko jako neck. Ale możliwość innego zamocowania jest istotna.

Całość w pochewce ma 207 mm. Niby dużo jak na nóż noszony na szyi, ale przyznam się, że nie miałem z tymi nigdy żadnego problemu. Nigdy mi nie przeszkadzał niezależnie czy to było lato czy zima. Ktoś może powiedzieć że to duży nóż jak na neck. Można się tym zgodzić, jeśli mówimy o typowym noszeniu EDC na co dzień. W terenie jako swego rodzaju back-up każdy się szybko przyzwyczai do takiej wielkości. A na co dzień ..no cóż. Trzeba polubić. Ja go noszę jako EDC.

Wychodzę też z innego założenia. Ten neck jest uzupełnieniem noża składanego. Mogę sobie wtedy pozwolić na noszenie ze sobą „lżejszego składaka” o mniej wytrzymałej konstrukcji gdyż wiem, że na szyi czeka wytrzymały full tang. Taki SET sprawdza się w czasie kursów survivalowych, gdy na przykład śpię w hamaku. Wszystkie rzeczy musze wywalić wtedy z kieszeni, ale nóż zostaje zawsze na szyi.

 

Ostrzenie

 

Mamy tutaj prostą stal D2 zahartowaną standartowo. Ma zapewnie 58 hrc. Nóż łatwo naostrzyć na kilku prostych ostrzałkach bez żadnych problemów. Ostrzyłem go także na kubku porcelanowym i delikatnym papierze ściernym. Zawsze szybko i agresywnie dawał się zaostrzyć. Jeśli chodzi o parametry stali to mogę obrazowo napisać, że jest półkę wyżej od japońskiej VG-10. Dlaczego? Najczęściej używałem drugiego noża właśnie z tej stali i podobnie długo się ostrzyły i podobnie trzymały ostrość, ale jednak ze wskazaniem na D2. Reszta danych mnie osobiście nie interesuje. Nóż tnie, łatwo się ostrzy i w miarę długo trzyma ostrość. Dla mnie wystarcza.

 

Użytkowanie

 

Już mniej więcej zostało to opisane ale przypomnę. Nóż ten to typowy neck o powiększonych nieco rozmiarach. Sprawdza się w pracy biwakowej, ale musimy uważać na jego konstrukcję. Ten model zaprojektowane przede wszystkim do cięcia. Może nie przetrwać cięższej pracy. Ale ja o tym wiem i tak dokładnie miało być. Dzięki temu jest lżejszy i płaski. Nie przeszkadza w noszeniu. Co nim robiłem? Ciężko wymieniać po kolei. Mam go ponad 11 miesięcy. Przez ten czas był ze mną 24/7 czyli non stop. Najczęściej brał udział w przygotowaniu posiłków, ale też kilkakrotnie pomagał przy przygotowaniu ogniska i drobnych pracach obozowych. Jak już wspomniałem bardzo dobrze sprawdził się przy cięciu kevlarowych lin. Ale już do grzebania w zamarzniętej feldze samochodu terenowego go nie wykorzystywałem. Czy się bałem? Trochę tak. Szkoda go wyszczerbić na takiej pracy. Wystrugałem sobie kawałek kijka za jego pomocą i pomagałem sobie innym nożem.

Dużą zaletą na pewno jest szeroka głownia typu Drop-point, Przy przygotowaniu posiłków czy pracy taka szerokość sprawdzi się dużo lepiej niż inne smuklejsze kształty. Z takiego noża nie spadnie żaden pasztet!

 

Do czego i dla kogo?

 

Dla kogo ten nóż? W sumie to nie wiem. Ciężko mi napisać, komu mogę go polecić. Dlaczego? Bo został zrobiony specjalnie dla mnie. Wcześniej Jasiu zrobił kilka posobnych modeli, ale nie wiem, co się z nimi stało, kto je kupił i do czego używał. Ten nóż sprawdzi się u każdego kto potrzebuje lekkiego , płaskiego nożyka do uniwersalnej pracy. Jako back-up czy jako nóż podstawowy w turystyce gdzie nikt nie nadwyręża ostrza. Myślę, że mógłby być ten bardzo ciekawym wyborem dla ludzi uprawiających light hiking – turystykę ultralekką. Przy odrobinie zaufania i uwagi tym modelem można zrobić naprawdę wiele. U mnie ten nóż miał zastąpić inne produkcyjne modele, które nie zawsze mnie zadowalały. Ani Izula ani Becker -necker nie sprawdziły się u mnie jako necki. Dopiero jak siadłem i zastanowiłem się, czego potrzebuję i przelałem to na telefoniczne pojękiwanie do Twórcy powstał ten model.

Leży pewnie w dłoni i potrafi zrobić to, czego inne mniejsze nożyki nie dawały rady. Co z tego ze Izula jest wytrzymalsza jak przygotowanie posiłku Izulą to tragedia a krojenie chleba czy bułki to rzecz nie do zrobienia tym nożem. Natomiast mój lekki back-up sprawdzi się i w kuchni i w terenie gdzie struganie nim feather sticks to czysta przyjemność.

Jeśli szukacie noża dla siebie a nic z tego, co jest na rynku Was nie zadowala to sugeruje zwrócić się do Jasia z takim dylematem. Na pewno razem coś wymyślicie.

 

Podziękowania

 

W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować koledze Jasiowi za ten nożyk. Jest to mój wierny przyjaciel i towarzysz każdej wyprawy i każdego wyjścia z domu. Dziś juz mogę napisać szczerze, że to mój talizman…

 

 

PS. Pozostałe modele zostaną opisane niebawem. Niedługo też zaprezentuję nóż, nad jakim Jasiu pracuje już jakiś czas -)

[nggallery id=45]