Tak, minęło dużo czasu od zakończenia naszego projektu. Niestety nie mieliśmy możliwości zrobić tego podsumowania wcześniej. W planach oczywiście są recenzje sprzętu który zabieraliśmy i powoli je robimy. Wszystko po kolei.
Pierwszą recenzją była kurtka Helikona Trooper, druga rzecz to pas od Bagneta. Pozostałe powolutku powstają.
Nasz marsz był i jest kontrowersyjny. Kilka osób zarzuciło nam że zapakowaliśmy mnóstwo rzeczy do naszych reklamówek i obwiesiliśmy się nie wiem czym. Dziwi mnie to, gdyż na samym początku nakręciliśmy film co i jak będzie wyglądać na naszym marszu. Była tam informacja o reklamówce, o karimacie o śpiworze oraz o nerce. Więc tutaj niestety komentujący nie wykazali się spostrzegawczością.
Zresztą. Mam gdzieś co się komuś wydawało że będzie lub co kto chciał zobaczyć a czego nie zobaczył. Czekam na śmiałka który pójdzie z reklamówką tak jak my w tym samym okresie przy podobnej pogodzie i zabierze ze sobą mniej rzeczy.
Wyzwanie rzucone. Kto to zrobi to obiecuję że następnym razem pójdę tylko z tym co mam w kieszeniach i z butelką w dłoni.
Na nasz marsz sprzęt wybieraliśmy szybko i bez zbędnego siedzenia nad nim. Całe przygotowania wraz z dostawami trwały może dwa tygodnie. Mieliśmy inne rzeczy na głowie niż szykować się na marsz.
Z rzeczy które musieliśmy załatwić to;
-buty które sprostają takiej podróży
-mały śpiwór
-jedzenie które zmieści się w reklamówce
Zastanowiliśmy się jeszcze nad kurtkami. Miałem zabrać smocka brytyjskiego ale z pomocą przyszedł nam sponsor-firma Helikon. Mogliśmy wybrać z ich oferty to co chcieliśmy. Wybraliśmy softa. To był strzał w dziesiątkę. Ja mam starszy model podobnego soft shella a Łukasz ma soft shella Salewy i też rozważaliśmy ich zabranie ale w sumie wyszło tak że dostaliśmy nowe.
Jak dają to się bierze.
Buty udało nam się dostać od kolegi który przywiózł nam je z Włoch. Nie wiedzieliśmy czy się sprawdzą ale o tym mieliśmy się przekonać już w trakcie marszu. Zrobiliśmy w nich wcześniej 35 km tak dla testu.
Mały śpiwór. To był dla nas kłopot. Syntetyczne są w miarę tanie, ale nie dają ciepła przy wielkości jaka nas interesowała. Pozostał puch. Tutaj cena dużo większa i problem z wilgocią. Po napisaniu krótkiego maila do firmy Cumulus, dostaliśmy od nich dobry rabat na zakup. Świetnie.
Jedzenie.
Tutaj długo debatowaliśmy. Niestety nie udało się wymyślić nic sensownego co dawałoby tyle kalorii ile potrzebowaliśmy a dałoby się spakować do reklamówki. Pozostały Liofilizaty.
Część kupiliśmy a część dostaliśmy do testów. W tym znakomite Lyofoody o których jeszcze napiszemy.
W sumie nasze przygotowania nie były ani jakieś straszliwe ani drogie. 90% sprzętu mieliśmy już dawno gdyż go użytkujemy. Reszta to rzeczy które napisałem wyżej. Koszty wyjazdu?
Ciężko napisać gdyż na przykład śpiwór i buty zostały nam i używamy ich teraz często. Nie da się tego policzyć jako wyposażenie na wyjazd gdyż z innymi rzeczami tez moglibyśmy pojechać.
Więc tak naprawdę jeśli ktoś by chciał sobie powtórzyć takiego tripa to jego jedynym kosztem będzie jedzenie i dojazd na miejsce. Oczywiście rzeczy eksploatacyjne jak baterie do latarki to mały koszt przy tym. My liofilizaty też kupiliśmy po cenie hurtowej więc nas ten wyjazd nie kosztował za dużo.
Generalnie można się zamknąć w 300-400 zł jeśli dobrze się wszystko rozplanuje i nie będzie się kupowało nowego sprzętu.
Jak ktoś pójdzie w sezonie letnim to nie musi brać dobrego śpiwora i kurtki. Czyli odpadają zakupy i waga.
Tyle jeśli chodzi o przygotowania materialno -finasowe.
Nasz marsz śmiało można porównać sobie do jakiejś ucieczki w systemie E&E. Praktycznie z nikim nie rozmawialiśmy i widywaliśmy mało ludzi. Cały czas nasz marsz polegał na systematycznym poruszani się w jednym kierunku; na wschód. Cały czas. Przez 9 dni. To naprawdę szmat czasu. Idziesz i idziesz. Oczywiście nie szliśmy cały czas plażą. Co za chory pomysł. Nie ma nikogo kto szedłby cały czas plażą. Wyczytałem taki komentarz gdzieś że poruszaliśmy się po lasach. No kurka normalne. Wszyscy co przechodzą ten dystans idą szlakiem E-9. Jedni więcej drudzy mniej. Zresztą my nigdzie nie pisaliśmy że będzie to marsz po plaży, tylko że wybrzeżem. Jak padał deszcz to w lesie mniej zacinało i można było utrzymać prędkość.
Wracając do naszej ucieczki. To świetne doświadczenie. Jak radzić sobie przy prawie dziesięciodniowym pobycie bez zaopatrzenia.
Generalnie gdybyśmy mogli spać na kwaterach i jeść to co sobie kupimy, wtedy nasz marsz mógłby trwać spokojnie o dwa dni mniej. Regeneracja, kalorie i wygodne spanie to klucz w takich podróżach.
Nie mieliśmy namiotów tylko szyte przez siebie tarpy, nie mieliśmy odpowiedniej ilości odzieży , skarpet i w końcu nie mieliśmy wody. Te rzeczy mocno odbijały się na szybkości przemieszczania się.
Jak się nie wyśpisz to nie idziesz za szybko.
Jakie wnioski płyną z takiego marszu? Przecież nasza reklamówka to zwykły plecak typu Go-bag czy Bail Out Bag. Oczywiście jeśli chodzi o idee. W ten sposób można się przygotować na wszelkie „dziwne historie”. Nauczyć się czegoś i zdobyć doświadczenie.
Przez 9 dni korzystaliśmy tylko z tego co ze sobą mieliśmy, spaliśmy w lesie, jedliśmy to co zabraliśmy a wodę pobieraliśmy z kanałów i rzek.
- Nastawienie.Musisz chcieć. Musisz wmawiać sobie że jest zajebiście. Albo jeszcze inaczej. Nie wmawiaj sobie. Po prostu się przyzwyczaj. Zdefiniuj problem i naucz się o nim nie myśleć. 90% takiego marszu to mózg. To on steruje wszystkim. Gdy będziesz wiedział co cię czyha będziesz mógł z tym walczyć. Ale nie w ten sposób w jaki myślisz teraz. Walczyć z samym sobą aby nauczyć się wyłączać mózg w określonych sytuacjach. Aby nie myśleć o mokrych butach, o tym że jesteś głodny czy o tym że pada deszcz. Chwila zwątpienia i drzesz się w niebo że nie masz już sił. A tutaj pomocy nie ma. Jesteś sam ze swoim problemem. Więc wszystko zaczyna się od nastawienia.
- Przygotowanie i Planowanie.To że my pakowaliśmy się kilka dni a całe przygotowania trwały dwa tygodnie nie znaczy że coś przeoczyliśmy lub o czymś nie pomyśleliśmy. Nawet jak czegoś nie zabraliśmy to robiliśmy to z premedytacją. Na przykład kalesony. Nie zabrałem ich. Wiedziałem że będę tego żałował ale taką podjąłem decyzję. Albo wycięcie karimaty. Tak zaplanowaliśmy aby karimata była mała. Ale wiedzieliśmy jednocześnie że będzie nam wiało po tyłku. I tak było. Z tym że wiedzieliśmy że tak będzie. Wszystko było zaplanowane. Każdy ból, głód i zmęczenie. Musisz być przygotowany sprzętowo i psychicznie. Ludzie z natury uwielbiają sobie ułatwiać życie. Tak jesteśmy zbudowani. Lubimy wygodę i nic na to nie poradzimy. Musimy się przygotować do niewygód wiedzieć co nas będzie czekać i być na to przygotowanym. Jeśli chodzi o przygotowanie to też sprzęt. W sumie nic nas nie zaskoczyło na minus. Wszystko wiedzieliśmy jak działa i jakie mogą być z tym problemy. Nie było żadnych istotnych.
- Woda.Najtrudniejszym elementem naszej wyprawy było uzupełnianie płynów. Oczywiście zwróćcie uwagę na dwa pierwsze punkty. Wiedzieliśmy że nie będzie kolorowo i się do tego przygotowaliśmy. Do każdej pobranej butelki wrzucaliśmy nie tak jak zaleca producent jednej tabletki chloru tylko po dwie. Aby w ogóle ominąć problem jakiegokolwiek zatrucia. I to się udało. Przez 9 dni piliśmy wodę z rzek, kanałów portowych i kałuż i nie nabawiliśmy się niczego szczególnego. Nie mieliśmy tez żadnej biegunki czy nawet zwykłego pogonienia. Do tego sukcesu może przyczynić się procedura. Z racji zimna tabletki działały w butelce najkrócej dwie a czasem więcej godzin. Raz zdarzyło się że wypiliśmy wodę po 15 minutach od wrzucenia tabletki. Ale woda była w miarę czysta a my mieliśmy straszne pragnienie.Jeśli dziś bym planował jakąkolwiek przygodę na takim dystansie i z takimi ograniczeniami to podstawą wyposażenia byłby porządny filtr do oczyszczania wody. Tabletki jako uzupełnienie i back-up. Filtr typu Katadyn Vario spokojnie dałby radę oczyszczać tą wodę w takich ilościach. Oszczędzilibyśmy też czas na dłuższe gotowania. I bardzo ważna uwaga. My piliśmy bardzo mało. To był początek kwietnia. Było zimno więc zapotrzebowanie na wodę było niskie. Dodatkowo zabrałbym coś smakowego co mogłoby urozmaicić i polepszyć smak wody. Oczyszczana chlorem woda z kanału portowego nie smakuje dobrze.
- Deszcz.Nie ma sprzętu na całodzienne padanie deszczu. Żadna membrana się wtedy nie sprawdzi. Celowo nie zabraliśmy goretexów bo ważą bardzo dużo. Nasze softshelle przed samym wyjazdem uzupełniliśmy (posiłkując się prognozą pogody) lekkimi kangurkami z jakiegoś gumowanego nylonu. Kupiliśmy w Decathlonie za 39 zł wraz ze spodniami. Niestety spodnie zabierały dużo miejsca i wagi, więc zostały w domu. Zatęskniliśmy za nimi w momencie gdy przemokły nam spodnie z bawełny. Rozwiązaniem jest jakiś ultra lekki zestaw przeciwdeszczowy. Niestety wszelkie paclite są bardzo delikatne i do tego bardzo drogie. A z oddychalnością i tak nie jest najlepiej. Jak nas będzie stać to sobie kupimy coś takiego z górnej półki. Na razie kondonik z marketu sprawdzał się przyzwoicie. Nie pociliśmy się bo mało piliśmy i generalnie nie było za ciepło. Rozwiązaniem mogłoby też być lekkie poncho. A najlepsze rozwiązanie to się przyzwyczaić do tego że jest się mokrym
- Sen.Aby utrzymać formę trzeba dobrze się wysypiać. Przy weekendowy działaniu nie ma to praktyczne żadnego znaczenia, ale taki szmat czasu w marszu wymaga podjęcia odpowiednich kroków. Nie zrozumcie mnie źle. Naszym zadaniem nie było przebiegnięcie tego dystansu i śmierć ma mecie. My wróciliśmy do domu w czwartek wieczorem. A w sobotę o 6 rano prowadziliśmy zajęcia u siebie w szkole survivalu. Bez żadnego bólu czy jakiś defektów. To dla nas jest wynik. O ile w maratonie liczy się czas biegu to w wypadku zabaw w survival marsz czy bieg jest tylko formą zadaniową. Po wykonaniu marszu masz być sprawny i działać dalej. Nikt chyba sobie nie wyobraża żołnierzy maszerujących duży dystans po którym mają wykonać jakieś zadanie a oni już na to nie mają siły. Marsz to tylko forma. My musieliśmy być żywi. Dlatego liczyło się jedzenie i spanie jako jedyne formy szybkiego ładowania naszych akumulatorów. Stąd też wybranie odpowiedniego śpiwora i mocne przykładanie się do izolacji podczas szykowania noclegu. Oczywiście z premedytacją wycięliśmy karimaty na mniejsze wiedząc jednocześnie że będziemy tego żałować. Musieliśmy kombinować już na miejscu. Kładliśmy wszystko co mogło dać nam izolację pod spód. Byleby się wyspać. Dziś już wiem że na tak długi marsz wybrałbym lekką dmuchaną matę (może Klymit) która zmieściłaby się do reklamówki. Zabrałbym też dwie folie NRC. Nic nie ważą a dają dużo możliwości. Zresztą nasze potargały się w połowie marszu ;-)
- Przyzwyczajenie.Tak. Przyzwyczajenie. Do maszerowania, do tego że stopy bolą, do tego że woda śmierdzi, do tego że jedzenie jest dwa razy dziennie i do reklamówki. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Zrozumieć i przyzwyczaić. To jedyny sposób na wytłumaczenie sobie niewygód. Nieraz słyszę o przygotowaniach plecaków typu GO bag lub BOB. Ile tam ludzie chcą napchać sprzętu. Wszystko po to że ludzie są wygodni. Normalne z jednej strony. Też lubię wygodę. Ale liczy się cel i zaplanowanie jak go zdobędziemy. Skoro celem było przejście bez dużej ilości sprzętu to tak trzeba zrobić. Jak szykujemy plecak BOB to celem nie jest wyspanie się podczas ucieczki tylko ucieczka. Naszym celem było maszerowanie. Wszystko przyporządkowane było temu zadaniu. Stąd aby czuć się dobrze, trzeba było się do tego wszystkiego przyzwyczaić.
- Problemy sprzętowe.Chyba jedynym problemem sprzętowym na jaki narzekaliśmy w trakcie marszu to słaba latarka Łukasza. Podczas marszu jego Tikkina dawała za mało światła i chłopak musiał mocno wytężać wzrok co znów go męczyło. Tutaj sprawdzają się latarki o mocy około 45-55 lumenów. Ja ze swojej Tikki XP2 byłem bardzo zadowolony. I co najważniejsze-nie zmienialiśmy w ogóle baterii. Przez 9 dni używaliśmy tych samych kompletów i nie zauważyliśmy aby spadła moc świecenia. Dziś nie mam już XP2. Pękła gdy na nią nadepnąłem. Zastąpiłem ją Princeton Tex. Z innych rzeczy to brak filtra do wody oraz cieniutka karimata. Innym problemem były zbyt małe tarpy. Szyłem je specjalnie pod naszą wyprawę i chciałem osiągnąć jak najmniejsza wagę i wielkość. Niestety coś za coś. Miały szerokość 1,5 m więc wcale nie za dużo. Standardowe poncho ma około 165 cm. Brakowało nam tych 15 cm. Do tego były troszkę za krótkie. Ideałem byłoby 2,5 m na 2 m. wtedy można zbudować dobre duże schronienie. Następny raz zastanowiłbym się także czy nie zabrać jednego dużego poncha na dwie osoby. Może brytyjska basha byłaby dobrym rozwiązaniem. Trzeba to przemyśleć i zważyć. Zważyć na wadze a nie rozważyć !
- Nawigowanie.Przez 9 dni idziesz tylko na wschód. Gdy idziesz plażą jest OK. Gdy idziesz oznaczonym szlakiem tez jest spoko. Gorzej gdy szlak się kończy a my w poszukiwaniu wody zapuszczamy się na południe lub na zachód. Zabieranie mapy całego wybrzeża byłoby bez sensu. To trzy mapy. Szkoda było i pieniędzy i miejsca w reklamówce na taka ilość makulatury. Posiłkowaliśmy się wyciętymi kartkami a atlasu 1;100000. Czasem było wesoło. Bo tam gdzie było mnóstwo dróg i ścieżek u nas w atlasie był kawałek zielonej plamki. Nie było zaznaczonych szlaków i małych przecinek. Nawigację uzupełnialiśmy GPS Garmina. Modelem Foretrex 401. Super świetna sprawa. Lekki, noszony na nadgarstku jak zegarek pozwalał nam liczyć trasę, podawał współrzędne dzięki czemu wiedzieliśmy kiedy przekraczamy dany południk. Wadą było wytrzymałość jego baterii. Pracował tylko 17 godzin. Czyli można powiedzieć że prawie codziennie zmienialiśmy w nim baterie. Już trzeciego dnia podjęliśmy decyzje o wyłączeniu jednej sztuki i obliczanie trasy tylko na moim modelu. W ten sposób oszczędzaliśmy trochę baterii. Później pod koniec okazało się że to i tak za mało. Wykorzystaliśmy wtedy zapasowe baterie od latarek. Mimo to zabrakło nam jakiś 5 kilometrów. GPS wyłączył się gdy przekroczyliśmy HEL. Rozwiązanie jest proste. Włączać tylko wtedy gdy potrzebujesz sprawdzić namiar. Ale my musieliśmy liczyć kilometry.Jeśli chodzi o doświadczenie płynące z nawigacji to fakt że mały kompas z lusterkiem do porządnej nawigacji musi być. Gdy jest mgła lub gdy braknie baterii mały kompas na zegarku to za mało. Od dziś zabieram Silve Ranger 27 jako zapas.
- Przyrządzanie jedzenia.Długi temat. Jedzenie to podstawa na takiej wyrypie. Na samych batonikach nie przeżyjesz. Ciało dostosowało się do obniżonych porcji. Jeden liofilizat miał około 600-do 700 Kcal. Lyofood ma mniej ale jest mniejszy.. I tutaj pierwsza uwaga. Mimo że Lyofooda było mało to czekaliśmy z niecierpliwością na dzień w którym go zjemy. Pozostałe liofilizaty były zapychające i mdłe. Kalorie może miały ale psychicznie nam raczej ducha nie podnosiły. Inna kwestia to kwestia gotowania. Zabraliśmy kuchenkę ekspedycyjna gdyż nic nie waży. I sprawdzała się świetnie. Jej jedyna wada jest długi czas gotowania gdy drewno jest wilgotne. Były momenty że cała procedura gotowania posiłku zajmowała godzinę. Nazbierać, rozpalić i zagotować dwa razy po 500 ml. Gdy człowiek się nie spieszy to taki czas jest OK. ale my nie byliśmy na spacerze. Nie mniej jej zalety biły na głowę wady. Paliwo było wszędzie a sama kuchenka mieściła się w nerce. Dziś jeśli bym pakował sobie sprzęt ucieczkowy to uzupełniłbym go małym palnikiem na kartusz 100 lub 250 g. gdy pogoda jest dobra to gotujemy na kuchenkę drewnem, ale gdy pada a Ty jesteś zmarznięty to wrzucasz wszystko na epi gaz. Innym rozwiązaniem jest zabranie paliwa stałego którym można palić w kuchence gdy będzie lipa z drewnem.
- Co bym zabrał innego.Ciężkie pytanie. Nie ma też jednoznacznej odpowiedzi. Buty się sprawdziły, skarpety się sprawdziły choć wydrapałem w nich dziurę, spodnie BDU to najwygodniejszy krój na świecie. Mój customowy wzór spodni TDU 5.11 sprawdził się idealnie. Uzupełniłbym je wkładkami z neoprenu na kolana, które mam ale nie zabrałem ich niestety. Bielizna 5.11 jest świetna, koszulka Merrela trochę za luźna, Pas od bagneta idealny, koszulka polarowa działała, kurtka Helikona to świetna sprawa i do tego mój customowy ocieplacz. Buff był błogosławieństwem. Czapka z daszkiem ok, rękawiczki ok. Noże Ok ale rozwinę to w innym wątku. Jak widzicie nie ma rzeczy do której mógłbym się przyczepić.
- Czego bym nie zabrał.Ciężko mi teraz się nad tym, rozwodzić ale generalnie nie było rzeczy z której chciałbym zrezygnować w czasie marszu. Wszystko było przemyślane.
-
Noże i palenie ogniska
Zabraliśmy masę sprzętu tnącego. Każdy z nas miał dwa noże + mój multitool Victorinoxa.
Niby wydawałoby się że dużo. Ale czy na pewno? Masz jeden folder w kieszeni i jeden nóż ze stałą głownią. Ja miałem MOD 01 a Łukasz FireKnifa z Light My Fire. Czy zestaw folder+fix jest czymś złym? Bez przesady. Po pierwsze gdybym szedł z małym plecaczkiem i żywił się w kurortach to wystarczyłby mi folderek. Nawet 3 calowy. Ale w wypadku koczowania w lesie przez 9 dni to trochę za mało. Folder to podręczne narzędzie do lekkich prac. Natomiast Fixed to nóż do pracy na biwaku. I powiem że gdybym nie zabrał MODa i Victorinoa to byłoby ciężko. Za ich pomocą szybko uzyskałem suche drewno do palenia ogniska gdy cały dzień padało. Piłka z Vicka sprawdziła się wyśmienicie a nóż jest idealny do batonowania w niesprzyjających warunkach. Fireknif jednak minimalnie delikatny, choć Łukasz używał go ostro. Gdybym jechał jeszcze raz to cały zestaw uzupełniłbym piłą składaną.
13.Buty.
Wysokie buty to stary mit. Dziś szczerze Wam powiem że na wyprawę gdzie liczy się na pierwszym miejscu chodzenie a później dopiero inne rzeczy to wybrałbym właśnie niskie buty trialowe. Gdybym natomiast chciał wybrać buty jedne do końca życia to omijałbym właśnie niskie model. Wtedy tylko zwykła skóra. Ale w wypadku naszego marszu wiedzieliśmy kiedy skończy się nasza przygoda i wybraliśmy buty które pozwolą na lekkie przemieszczanie się. Czyli zero odcisków i zero ucisku bo but jest niski i nie oddziałuje na kostkę i staw skokowy. Sami spróbujcie. Z tym że wysoki gumowy otok to podstawa. Nie przeszkadzała nam wtedy woda i błoto. Gorzej z deszczem. Ale wychodząc z założenia że coś co szybko moknie tak samo szybko schnie niski model bez membrany to strzał w dziesiątkę.
14.Śpiwór.
To jedna z najlepszych rzeczy jakie miałem okazję używać. Powiem szczerze czekam z utęsknieniem na okres jesienno-zimowy aby znów móc wykorzystać ten model. Do dziś mnie zadziwia jak można spakować takie coś do tak małego worka,
śpiwór X Lite 200 jest najmniejszym śpiworem o komforcie spania rzędu 3 stopni. Czasem narzekam na fakt że wybraliśmy wersje bez zamka. Ale jednak i waga wtedy byłaby większa i cena ;-). Szerzej o śpiworze napiszę w osobnym poście.
15. Warstwa zewnętrzna.
O Kurtce już pisałem. Nakręciłem też o niej film. Jednak jeszcze raz tutaj wspomnę. Lekki soft shell był najlepszym wyborem na taką pogodę. Pracował świetnie w każdych warunkach. Do tego mimo że o niego nie dbaliśmy ani się nie popruł ani nie rozdarł. Porządna rzecz.
- Nerka.Jako uzupełnienie wyposażenia wybraliśmy nerkę własnej konstrukcji. Dotychczas używałem jej kilkanaście razy ale nigdy non stop przez tak długi okres. Okazało się że produkt który wymyśliłem jako uzupełnienie zestawów BOB znakomicie spełnia swoje zadanie. Kształt pozwalał nosić w niej naprawdę dużo rzeczy. Do mojej wchodziła kuchenka, kurtka przeciwdeszczowa, łyżka z MRE, latarka, zapasowe baterie, krzesiwo, zestaw do szycia i kilka batonów oraz żel energetyczny. Czyli całkiem sporo. Do bocznych paneli dopinałem nóż oraz małą apteczkę. Dziś knuję jak połączyć noszenie ze sobą takich zestawów żeby wszystko było łączone gdyż idea nerki jako rozbudowanego zestawu współpracującego z zestawem EDC sprawdziła się wyśmienicie. Teraz chcę żeby EDC uzupełniać nerką, a nerka dodatkowo mogłaby wchodzić do torby BOB. Byłoby to idealne rozwiązanie. Masz ze sobą wszytko co potrzeba i w zależności od sytuacji wybierasz którąś z opcji. Nerkę opiszę jeszcze kiedyś dokładnie gdyż aktualny model różni się w kilku szczegółach od wcześniejszych wersji.
17.Awaryjny plecak -plecak traperski.
Cała podróż, czyli 388 km odbyła się z użyciem dwóch reklamówek ze sklepu na B. Cały nasz dobytek mieścił się do reklamówki i nerki. Jak na 9 dni podróży to bardzo mało. W przeciwieństwie co sobie myślą niektórzy to naprawdę mało. Szczególnie że ponad połowę reklamówki zabierało jedzenie. 16 liofilizatów zajmowało 3/4 reklamówki. Do tego ocieplacz, śpiwór, folia NRC i jakaś drobnica. Wszystko to za pomocą znalezionej linki od sieci i paracordu z naszego zestawu zamontowaliśmy na najprostszym stelażu jaki zna ludzkość. Tzw. stelażu traperskim. Trzy kijki połączone w trójkąt tworzy stelaż do przenoszenia ładunków. I teraz uwaga. Nasze plecaki stworzyliśmy w może 30 minut. Znaleźliśmy powalone drzewo na plaży, za pomocą piły z Victorinoxa wycięliśmy 6 prostych gałęzi i związaliśmy je linkami. Do takiego stelaża montowaliśmy nasze reklamówki. Łukasz codziennie rano przywiązywał swoje graty linką do konstrukcji a ja wykorzystywałem do tego gumy od poncha. Za szelki służyła nam linka od sieci. I przez 300 km nieśli te same plecaki, zrobione pierwszego dnia, bez żadnych napraw i poprawek. Niesamowicie prosta i wytrzymała konstrukcja. A do tego wygodna ! Polecam nauczyć się każdemu.
- Higiena.Święta rzecz. Religia dnia codziennego. Nie myliśmy się prawie wcale. Ale codziennie wycieraliśmy pachy, uda, krocze i tyłek ściereczką nawilżaną wycierając w ten sposób gromadzące się tam bakterie. Jak zdarzył się biwak nad wodą w ładny dzień to myliśmy stopy i tyłki. Czasem zęby ale to było mniej konieczne. Pierwszy raz zęby umyliśmy chyba w trzeci dzień. Natomiast procedura wycierania do sucha miejsc w których można się odparzyć była kluczowa. Tylko ona pozwoliła dotrwać nam do końca. To klucz na długie marsze. To bakterie rozwijające się w niedostępnych miejscach powodują odparzenia i ból. Bąble na stopie traktowaliśmy igłą, wyciskaniem i klejeniem plastrów. Znaczy się Łukasz bo mi pękały same i nawet o nich nie wiedziałem. Więc mycie się jest kluczowe! I nie zalecamy wody z morza. Szczypie później tyłek ;-)
19. Wspomagacze żele i batony.
Dopiero po trzech dniach czujesz że baton czy żel energetyczny jest naprawdę energetyczny. Wtedy po spożyciu takiego cuda jaśnieje w głowie. Stajesz się silniejszy umysłowo. Nie silniejszy fizycznie. Nie masz kopa. Tylko lepiej się czujesz. Możesz iść prosto i nie zataczasz się bo zauważyłeś że się zataczałeś ;-) Małe batony i żele robią robotę. Ale dopiero po trzeciej dobie.
- Cukier.Tak. Ktoś mądry napisał gdzieś że bez cukru będzie ciężko. I było. Brak cukru powodował otępienie i smętne ględzenie. A w naszej żywności było go mało. Dziś zabrałbym buteleczkę glukozy. A najlepiej robi coca-cola ;-) od dziś cukier jest podstawą w zestawie wyjazdowym. Nawet woda z cukrem dawałaby radę.
- Łączność. Telefon zapewniał nam łączność ze światem i z netem. Niestety liczyliśmy na to że mała ładowarka słoneczna naładuje potężnego smartfona. I to się nie udało. Ładowarka słoneczna ładuje tylko wtedy gdy jest duże słońce i nigdy nie naładuje 100% baterii. Wniosek jest taki że trzeba wyłączać telefony na noc i dbać o baterię jak najdłużej.
I to tyle jeśli chodzi o posumowanie. Dużo ? Chyba nie. Najważniejsze to ruszyć tyłek z domu i iść. Dziś mamy wiele pytań o to jak przygotować się do marszu na dystansie 50-60 km. Po prostu wyjdźcie z domu. Nie bójcie się. Od tego się nie umiera. Najważniejszą rzeczą w marszu jest nastawienie do niego. Iść i iść. Nie zabierać zbędnych głupot i iść. Pytania ?
Pełną relację z każdego dnia podroży znajdziecie pod tym adresem;
42 komentarzy
I git.
Bardzo dobre kilka slow od praktyka ktory byl, przeszedl, polizal.
Takie wlasnie oceny sa najwazniejsze.
Tak trzymac
sztajmes
Dziękuję !
„wilgociom” no ludu, sorry, że czepiam się o błędy ale to poprostu jest zbyt głupie żeby było prawdziwe
zdarza się najlepszym ;-)
polizał? :)
Świetne podsumowanie akcji, teraz czas wypróbować wszystkie wskazówki w praktyce :)
Wyprawa świetna i kolejna twoja przygoda do odhaczenia. Żarcie rzeczywiście słabe i zapewne wasze organizmy sięgnęły po zgromadzone zapasy. Czy schudliście w czasie wędrówki? Mój organizm gdy zmienia metabolizm i spala zapasy reaguje ogromnym bólem głowy w pierwszym dniu, nie do opanowania tabletkami przeciwbólowymi. Czy zmiana metabolizmu dała wam się we znaki, bóle, złe samopoczucie, rozdrażnienie?
Schudliśmy. Łukasz 5 kg ja 4 kg. na szczęście było zimno i mało się pociliśmy. Inaczej byłoby ciężko.
a mieliście do czynienia z czymś takim, w kwesti schronienia, jako alternatywa dla bashy bryt. lzejsze jest trochę cena kozak :)
http://www.ebay.co.uk/itm/DD-TARP-3-x-3m-Ultralight-Camping-Basha-Hootchie-/321150840820 tu jest link, zagapiłem się
Widziałem to. A widziałeś ile to waży?? 790gr. Wolę Bashe bo waży 600 a cena dużoooooooooo mniejsza ;-)
Ładowarka słoneczna jakiej była firmy?
Lektura obowiązkowa dla każdego kto szykuje się na selekcję do wojsk specjalnych. Wiadomo, że sprzęt trzeba sobie samemu dobrać i sprawdzić, ale Wasze wyposażenie i doświadczenia to świetny punkt wyjścia. Piszecie o wielu rzeczach, do których ludzie, którzy spędzają w terenie max 3 dni nigdy sami nie dojdą. Na dłuższą metę bardzo ważne jest to jak zadbać o swój komfort (dobry sen, jedzenie, higiena). Czasem jak z kimś wyjeżdżam na kilka dni w teren to ludzie dziwią się, że tyle cennego czasu poświęcam na dbanie o siebie. Możesz powtarzać: „zmień skarpety”, „wypłucz bieliznę”, „umyj jaja”. Ale jak ktoś jest nastawiony, że za 2 dni wraca to nie myśli o tym.
Mam nadzieję, że za jakiś czas będę miał silną motywację, żeby przeczytać podsumowanie od deski do deski.
Super blog!
Pozdro Żyła! Kiedy idziemy w teren?
Drodzy Panowie-najpierw piszecie to:
„Marsz wzdłuż Polskiego wybrzeża
Ile to jest 350 km? Da się tyle przejść na własnych nogach? No pewnie że tak. A jakby się za bardzo do tego nie przygotowywać? Wejść do sklepu kupić kilka produktów i wyruszyć na szlak?
Dwóch chłopaków z firmy która zajmuje się na co dzień szkoleniami survivalowymi postanowiło pokazać, że nie trzeba mieć mnóstwo pieniędzy aby przeżyć prawdziwą przygodę w Naszym kraju. Ich marsz został tak zaplanowany, że ekstremalne przygody zostały automatycznie wplecione w scenariusz.
Jak?
Postanowili że przejdą ze Świnoujścia do Helu wyposażeni tylko w to, co zmieści się do zwykłej reklamówki z marketu. Chcą w ten sposób pokazać że liczy się człowiek, inwencja, siła i charakter a nie ilość gadżetów jakimi się obwiesimy.
Co będą jedli? To co zabiorą.
Co będą pili? To co znajdą
Gdzie będą spali? Tam gdzie się położą
350 km. Żadnego wsparcia z zewnątrz. Żadnego spania w hotelach. Żadnych zakupów w sklepikach. Marsz, marsz i jeszcze raz marsz.
”
a jak patrze na wasz sprzęt,to zwykłego spacerowicza , statystycznego długodystansowca na to po prostu nie stać,tu jest kawał pieniędzy wtopiony w sprzęt.Jak to ma się do idei : że liczy się człowiek, inwencja, siła i charakter nie ilość gadżetów którą się obwiesimy”???
Oraz to że w końcu i tak z reklamówek musieliście zrobić plecaki?
Gratuluje samozaparcia,zapału ale dla mnie to jest po prostu reklama sprzętu który mieliście-nie wiem czy wszystko kupione czy ofiarowane przez rożnych producentów.
pozdrawiam,Igor
Heh. Przecież napisałem że jak ktoś chce to może iść sobie ze swoimi gratami i nie musi nic kupować po za wyżywieniem. Zadam inna pytanie; Czego oczekiwałeś ? Mamy zabierać sprzęt konkurencji ? Sami wymyślamy rzeczy to je później testujemy. Kogo nie stać na takie rzeczy? Przeciętny długodystansowiec ma tyle niepotrzebnych gadżetów że ho-ho. Czego nie ma ? Butów? Kurtki? Śpiwora? Noża? Ma wszystko. Trzeba się tylko spakować i wyjść z domu.A że jeden będzie miał GPS i kurtkę Helikona to nic nie znaczy. Możesz iść w najnowszych zabawkach …liczy się hart ducha.
Fajnie ze napisales wreszcie.
Co do wody, to mam ten sam problem, ale nawet w swoim sklepie masz rurkowa/slomkowy filtr.
Nie wierze tez, ze nie filtrowaliscie wody jakos mechanicznie. Napisz wiecej bo nie wierze , ze Ty nie filtrowales tej wody z portu przez skarpetke czy ‚cuś’.
Co do kurtki mam ten sam problem. Szukam czegos lekkiego. Nie musi byc na jakies straszne deszcze, ale ma byc w miare uzywalne i byc lepsze od foliowego poncha z kiosku ruchu. Napisz moze ile te decathlonowe mialy przepuszczalnosci?
Spiwor. Czy by jakikolwiek moment gdy bylo zimno (nie ze wzgledu na wilgoc). Jest jeszcze jedna dla mnie wazna informacja. Puch sie sprawdzil w warunkach polowo/zmeczeniowych. Widomo suszenie itp. niby trzeba delikatnie uzywac itp. ale dalo rade. Sam mam taki, ale prosilem o doszycie zamka. Dzis poprosilbym o doszycie zamka w nogach jako wentylacja
Zapytam o kleszcze. Jesli nie ma sniegu sa kleszcze. Czy byl z tym problem?
Co do foli ncr kup sobie SOL-a. zobaczysz roznice. nie potargasz jej i na 2 razy dluzszym dystansie. www goods pl/product/description/3691/Spiwor_Survivalowy-SOL_Emergency_Bivvy_Shelter%28AD1138%29.html lub nawet www goods pl/product/description/3425/Folia_Survivalowa-SOL_Emergency_Blanket_Shelter%28AD1222%29.html
Jesli ne lubisz reklam wywal adresy.
Zaskoczyłeś mnie tym 40-50 lumenów. To wazna informacja. Ja jednak chodze kolo drog, i nawet po lesie to jednak niezbyt gestym. niestety moja latarka ma 27 lumenow lub 100lm. nic posredniego. To wazne co mowisz.
Co do GPS-u masz racje. W komorce ciagnie jakies 3-4h. zewnetrzny 6-8h. 17h to i tak dobry czas (mam duzo starsza wersje). Ale to jest ból. A nie myslales o panelach. To troche daje. Niestety to nastepny problem. Nie znam paneli od 4-5W, ktore by ladowaly akumulatorki , mialy bank i nadawaly sie na zostawienie na deszcz.
co do kuchenki gazowej polecam jetboila. i mowie to serio bo jest wiekszy. jestem minimalista i sam mam w bob optimus crux i solo jako kubek. dobre i dziala, choc krotko. Ale jetboil jest po prostu lepsiejszaszczy.
Heh. Po kolei.
Że mam w sklepie filtr to znie znaczy że go zabiorę. Idąc tym tropem musiałbym zabrać wszystko ze sklepu ;-)
Nie filtrowaliśmy wody mechanicznie. Staraliśmy się tak nabrać żeby nic nie pływało. Po chemii to już nie ma znaczenia czy coś pływa w niej czy nie ;-)
Decathlonowe kangurki nie przepuściły. To guma więc nie ma tam info ile trzymają. Guma i tyle ;-)
Nie czytałeś relacji z każdego dnia? Pisałem wielkokrotnie o śpiworze. Zapraszam do relacji. Było czasem zimno. Zamek dobra sprawa. Ale podnosił i wage i cenę ;-)
Kleszcze ? W temperaturach 15 stopnii max nie ma kleszczy.
A SOL jest drogi ;-) Dopiero by mnie zjedli ;-)
Jeden lubi 3 lm inny 100lm. Myslę że 40-50 jest idealne.
Mieliśmy panel ale nie było słońca ;-)
Jetboil jest duży poprzez garnek. Mamy i stosujemy ale na tą imprezę się nie nadawał.
Ile ważył cały sprzęt?
O czym gadaliscie myleliscie? Tyle czasu i nic o dyskusjach?
Co było w apteczce?
Gadaliśmy i wszystkim i o niczym ;-) Generalnie o męskich sprawach. Tutaj zdjęcie apteczki http://supertactical.pl/lacznosc-i-apteczka/
Haj . Dzieki , nareszcie jest porzadne podsumowanie . Chcialbym jeszcze sie dowiedziec co sie klebi we lbie podczas tylu godzinnego marszu.Moze kiedys bedzie okazja na wizji pogledzic hehehe.Mysle ,ze kto nie byl trzy dni w marszu nie ma pojecia o czym piszecie .Pozdrawiam z kraju vikingow . stary lis
Łoooo Panie. Gadsz o wszystkim. Jak idzie się samemu to będzie problem, ale we dwie osoby to można rozmawiać o wszystkim i o niczym ;-) Ale generalnie o męskich sprawach; pupy i karabiny ;-)
W opisie piszesz coś o kaloszach. Mieliście kalosze?
Czytamy ze zrozumieniem ;-)
ja na swoje wędrówki zabierałem:buty-na nogi i sandały na zmianę,mapę,busole,bluzę polarową,coś przeciw deszczowego,ubrania na zmianę,zapas skarpet i gaci,scyzoryk,krem na odparzenia+ maść przeciwbólowa,apteczkę,śpiwór,namiot,karimatę,aparat,nakrycie głowy,pastę do zębów+ szczoteczkę. Wyżywienie: śniadania i kolacje jakaś była i pasztet,obiad w jakiejś knajpie.Nie widzę tu żadnych zbędnych rzeczy.dla mnie akurat Wasz GPS to zbędny wygwizd-zwykła mapa za 6zł wystarcza.Generalnie nie mam nic do nowinek technicznych-jestem jak najbardziej za,ale akurat jakoś inaczej sobie wyobrażałem Wasz przemarsz,zgodnie z tym co wyżej napisaliście,że liczy się człowiek itp.nie chciałem aby to co napisałem zostało odebrane jako przypier…nie się,tylko wyraziłem swoja opinie.A i tak uważam,że z całego sprzętu najważniejsze są buty.Wygodne buty.Dwa dni temu wróciłem z wyprawy,przeszedłem sobie w 2,5 dnia 100km ze Świnoujścia do Kołobrzegu,i moje niby cudowne buty Merrella w których przełaziłem ostatni rok okazały się do dupy,pęcherz na pęcherzu;zatęskniłem za rozklepanymi starymi HD-kami w których zrobiłem swoje 350km wybrzeża.Plecaki których używam to Grot PW50 oraz PT75.Z czego ten ostatni jest jednak wygodniejszy.
W razie co mogę się podzielić innymi spostrzeżeniami i doświadczeniami z takich wędrówek.
Hmmm no w czym ta lista różni się od naszej ??
Bo jakoś nie widzę wielkich różnic. My nawet plecaka nie mieliśmy. Nie mieliśmy zapasu gaci i skarpetek. Więc o jaki sprzęt rozchodzi się ?
sandały na zmianę
mapę,
busole,
bluzę polarową,
coś przeciw deszczowego,
ubrania na zmianę,
zapas skarpet i gaci,
scyzoryk,
krem na odparzenia+ maść przeciwbólowa,
apteczkę,
śpiwór,
namiot,
karimatę,
aparat,
nakrycie głowy,
pastę do zębów+ szczoteczkę.
GPS ? Przecież napisaliśmy że służył do mierzenia odległości a nie do nawigacji.
Mapa za 6 zł ? Całego wybrzeża ? Nie widziałem nigdy na oczy. Dawno nie widziałem mapy za 6 zł a dopiero takiego terenu.
Myślę że kluczowe jest tutaj właśnie wyżywienie. Jak nie musisz nosić całego żarcia na własnych plecach to masz mniej gratów. Jak jesz w knajpie to masz więcej czasu na marsz i masz więcej energii.
@igor powiedz ile wazy ten Twoj sprzet i ile wazylo by jedzenie jak bys mial zabrac je na drogę.
I napisz. Nie tylko hardkorowcy sa wazni ;-)
Szanowny panie ,,Igor,, .Jak bym mial takie wygodne spanie i zarcie w knajpach to sie z szanownym panem moge zalozyc ,ze trase 350 km przejde w samych gaciach i parasolem przeciw slonecznym ,w srodku lata. Pozdrawiam czytajacych stary lis
Witam,długo się nie odzywałem gdyż najzwyczajniej w świecie zapomniałem o tej rozmowie.
Czy ja wiem czy namiot to takie wygodne spanie,a zjedzenie pizzy w knajpie to aż taki luksus?A w samych gaciach też się za wygodnie nie idzie-sprawdzałem :) ale gratuluje poczucia humoru-i pomysłu na następną wyprawę- „350 km wybrzeżem w majtach”
Co do wagi mojego plecaka-nie potrafię dokładnie odpowiedzieć-ale biorąc pod uwagę ilość wody której dość sporo piłem-na pewno ponad 10 kg ale ile dokładnie-nie wiem (sam namiot i śpiwór które miałem to już jest ponad 3,5 kg…woda drugie tyle albo i lepiej na odcinkach gdzie przez kilkanaście albo więcej kilometrów nie było żadnego sklepu-więc różnie…
Z małym plecakiem i możliwością uzupełniania zapasów na trasie planujemy zrobić ten sam dystans w 6 dni maksymalnie.
Witam
Czytałem Waszą relacje z wielką przyjemnoscią. Rozwaliliscie mnie dwoma rzeczami: reklamówka z biedry na stelażu z gałęzi + woda z rowu. Szacunek i Sława Wam.
A tam sława ….;-)
Gratuluję świetnej akcji! Mam takie pytanie w kwestii butelek na wodę: widziałem, że Super używał bidonu Nalgene w stylu amerykańskiej manierki i takiego też kubka. Jak się ma funkcjonalność tego zestawu do „nowocześniejszego” połączenia butelki typu widemouth i odpowiedniego kubka?
Dzięki!
Nowocześniejszego ?? Przecież ta nalgene jest nowoczesna ;-) Tyle że pasuje do kubka armii amerykańskiej i to była największa zaleta. Mieliśmy jeden kubek Tatonki i jeden amerykański. Tak wybraliśmy. Nic za tym nie szło.
Swietny materiał, dodaję do działu Polecane u siebie :)
Wyczytałem że sami szyliście TARP-y, gdzie nabyliście materiał, nie mogę wyszukać nigdzie odpowiedniego materiału, a no i wy z jakiego szyliście.
Kupiłem zwykły ortalion/nylon na allegro. 15 zł za metr. I z tego zrobiliśmy proste Tarpy.
Fajnie, że napisaliście to podsumowanie po takim czasie.
To inna perspektywa i inne spojrzenie.
Dzieki
Ach jak kusicie ;) Będzie trzeba się kopsnąć z wami kiedyś jak będą podobne projekty ;)
Bardzo fajna wyprawa, chcialbym podobna zrobic, ale na rowerach…
Braliscie ze soba paste do zebow czy tylko szczoteczki? Bo branie pasty to dla mnie absurd, zreszta bez szczeczki tez sie da obejsc : )
Braliśmy i małą pastę i małe szczoteczki. Ale rzeczywiście da się bez tego :-)
Bardzo dobra recęzja wyjazdu.Rozsądne rozwiązania(sam robię tarpy czy woreczki na sprzęt z nylonu z allegro ) .Mnie tylko zastanawia oszczędzanie na śpiworze- Nie róbcie tego.Lepiej wziaść spiwór 1 kg i się komfortowo wyspać bo we snie spędzamy prawie połowę życia.Oszczedzanie tu na wadze zamka jest błędem.Wyspanie to lepsze samopoczucie -mniejsze zmęczenie co równa się większy pokonany dystans.
Z doświadczenia wiem że nastawienie psychiczne jest najwazniejsze wiec lepiej nie brać kuchenki, noża czy latarki , ale spiwór,zadaszenie i odzież ciepła i na deszcz by nie być mokrym musi być.
I to prawda że nie ma ubrań przeciw deszczowych gdy pada dzień czy kilka dni-ale można samemu coś dostosować- długie ponczo oryginalne i nie przemakające można do marszu dostosować by nie opadało na oczy.Parasol jest chyba najlepszą ochroną przed deszczem jak nie wieje. A kuchenka na patyczki to faktycznie tylko na lato- po zimie czy deszczu mokre drewno nie da takiej temp by cos na tym ugotować- o wiele lepiej sprawdzi się ognisko bo jest większe.Nie polecam nikomu tej kuchenki- wezcie dwa kawałki metalu długie na 25cm do postawinia naczynia ,o wiele lepiej się sprawdzą i sa lżejsze .
Jak ktoś jest z małopolski i interesują go takie tematy zapraszam na maila studnisko@interia.pl