Bukowe Berdo. Komentarz

Data dodania: 07 lutego 2013   |  Ilość komentarzy: 18   |  Kategorie: Szkolenie

Pewnie każdy słyszał już o tym co stało się w Bieszczadach na Bukowym Berdzie. Szkoła Przetrwania SAS organizowała w tym rejonie zimowisko survivalowe. Podczas jednego z wyjść i noclegów w terenie załamała się pogoda i wszyscy uczestnicy zostali ewakuowani przez GOPR. Nie byłoby w tym nic dziwnego i niestosownego gdyby nie kilka faktów. Postanowiłem napisać nasz komentarz i nasze stanowisko bo w tym internecie to dzieją się takie rzeczy że szok. Kto żyw biegnie się wypowiadać na temat tej sytuacji. Mamy tutaj więc obrońców i dzieciaków z nieszczęsnego obozu, mamy tutaj obrońców GOPRU, rodziców i chyba każdego kto siedział w tym czasie na necie. Dlaczego w ogóle piszę o tym? Bo tak się składa że w sobotę i niedzielę czyli na dwa dni przed feralną akcją też biwakowaliśmy w terenie. Mieliśmy szkolenie dla „cywilnych” klientów które odbywało się w Tatrach. A dokładniej na terenie Schroniska Głodówka i w pobliskich terenach. Przez cały czas naszego szkolenia wpajaliśmy uczestnikom dlaczego widzą schronisko i dlaczego słyszą samochody w nocy. Oczywiście-ze względu na bezpieczeństwo. Nocowaliśmy w quinzee czyli takiej formie „budżetowego” igloo oraz w tzw. trumnach śnieżnych a trzy osoby spędziły noc pod normalnymi ponchami. Najsłabiej wyposażona osoba spała przy ognisku. Wszystko to było związane z małą ilością śniegu. Niestety nie udało się żeby każdy uczestnik spał w jamie śnieżnej. W związku z tym że nocowaliśmy właśnie w takich a nie innych warunkach priorytetem było dla nas właśnie zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa. Stąd schronisko w zapleczu, samochody itp.

No tak ale co to ma wspólnego z sytuacją w Bieszczadach.

Ano właśnie ma.

Ale po kolei.

Najpierw przyjrzyjmy się nagonce medialnej która miała miejsce od samego początku.

W pierwszych informacjach dowiadujemy się że w górach utknęła grupa dzieci w wieku około10-12 lat oraz że znajdują się w stanie hipotermii i mają odmrożenia.

Taki komunikat brzmi groźnie.

Nie powiem to poważne zagrożenie życia. Ale znów kilka godzin później dowiadujemy się że to nie jednak nie chłopcy w wieku 10-12 lat a 16-19 lat. No jest poważna różnica.

Później dowiadujemy się (już w trakcie akcji ratowniczej) że ekipa nie była przygotowana do takiego biwaku.

Później znów ktoś mówi  że jednak byli przygotowani.

Ciekawe są też inne dane. Raz ratowało ich 40 ratowników a później 50.

Raz wiał wiatr z prędkością 100 a raz 70 km/h.

Raz akcja kosztowała 20 a raz 30 tys.

No i te tytuły w prasie. I w kółko. Kto co i jak. Normalnie łeb bolał od tych przeinaczeń i jakiś wypowiedzi. Każdy się wypowiedział. Nawet Kuratorium. Wrzawa medialna niestety nie pomogła tutaj nikomu. To pożywka dla tych co siedzą przed telewizorem i obgryzają paznokcie.

Nawet dziś (czwartek) w porannym programie TVN mało sympatyczna redaktorka wypowiadała się mocno krzywdząco o całej akcji. Przede wszystkim o instruktorze który miał 22 lata. Jakoś nie mogła pojąc dlaczego miał tak mało lat. No to Pani redaktorko chciałem zauważyć że sam miałem pod sobą ponad 20 osób gdy miałem 17 lat! A w tamtych czasach gość w tym wieku był już kimś. Kilka lat w górach robi swoje. W wieku 22 lat byłem komendantem zimowiska gdzie przebywało ponad 50 dzieci. I prawo na to zezwala. Kluczem nie jest to ile kto ma lat tylko co sobą reprezentuje. No dobra ale wróćmy do samej sytuacji.

Co tam się stało i kto zawinił? I czy w ogóle zawinił?

Po pierwsze pragniemy zauważyć że bardzo dobrze że dzieciaki wyjeżdżają na rożnego rodzaju wyjazdy i szkolą się w takich rzeczach. Ciężko to akurat nazwać survivalem gdyż to zwykła turystyka kwalifikowana. Spanie w zimie w namiocie to nic strasznego ani survivalowego. No chyba że kto to robi pierwszy raz. Podobno te grupa nie robiła tego pierwszy raz. Więc jeszcze raz zauważę -dobrze że dzieciaki coś robią. Że nie stoją pod blokiem i nie chleją wina albo zabawiają się w palenie trawy.

A teraz sama sytuacja.

10 osób spędziło noc na grani na Bukowym Berdzie. W nocy zaczęło dymać mocnym śniegiem i wiał wiatr z prędkością dochodzącą do 70 km/h. Wątpię żeby wiało silniej gdyż powyżej 90 km/h nie byłoby tam kogo zbierać. Zresztą na filmie widać że wieje ale nie porywa plecaków i nie przewraca ludzi. Przy 100 km/h człowiek ledwo może ustać. Grupa przesiedziała tam noc i rankiem ktoś (nie wiadomo dokładnie ) zgłosił się do GOPRu o pomoc. Podobno instruktor dzwonił z hotelu do GOPRu celem poinformowania o takiej sytuacji i ewentualnej pomocy. Ale kto tak naprawdę zadzwonił po pomoc lub czy może to samo ratownicy podjęli taką decyzję to nie wiemy. Jest w tym dużo sprzeczności. No bo jest różnica czy sami ratownicy pojedli taką decyzję czy ktoś wezwał ich na pomoc. I to też jest kluczowa sprawa.

Kolejna sprawa. Po kilku godzinach ratownicy docierają do grupy. Wtedy też dowiadują się że nie ma z nimi na miejscu żadnego opiekuna. Jest tylko 10 osób. Później tłumaczą się że to forma „testu” „sprawdzianu” i że opiekun kontaktował się z nimi przez telefon. Na filmie z kamery ratownika widać że warunki są trudne. Widać grań, praktycznie zero śniegu, gdzieniegdzie wystaje trawa. Widać trzy namioty. W jednym połamane rurki od stelaża. Otwarty, zaśnieżony. Ratownik wchodzi do wnętrza i rozmawia z jednym z dzieciaków. Z relacji ratowników najpierw dowiadujemy się że byli kiepsko przygotowani. Jakiś czas później jednak pada opinia że byli dobrze przygotowani. Jeden ratownik mówi że nie mieli nart i rakiet ale jednak te przewijają się na filmie. Dużo rozbieżności. Na koniec jednak GOPR wypowiada się że uczestnicy mieli sprzęt ale nie umieli z niego skorzystać. No chyba przyznacie że dużo tych zmiennych i niewiadomych. Sam GOPR zaciemnia sytuację. Tutaj przydałaby się funkcja przedstawiciela GOPRU który by się kontaktował z mediami i przekazywałby to co dzieje się w trakcie ratowania. Myślę że uniknęlibyśmy wielu nieścisłości. Przecież jest różnica w tym że ktoś ma dobry sprzęt dopasowany do warunków a w tym że ktoś jest nieprzygotowany i trzeba go ratować. Niestety w obu przypadkach ktoś zawinił.

Jeśli nie mieli sprzętu to znaleźli się nie tam gdzie trzeba a jeśli mieli dobry sprzęt to ktoś nie pokazał im co on potrafi. Niestety widok połamanych rurek od namiotu nie dowodzi dobrego doboru wyposażenia. W takich miejscach rozbijaja się namioty szturmowe które kosztują grube zyliardy pesos i one czasem potrafią paść. Ale nie przy takich prędkości wiatru. Zasada jest jedna- dopasowujemy sprzęt do naszej aktywności. I tutaj rozbija się cała historia.

Co zawiniło?

Nie da się wskazać winnego takiej sytuacji. Chociaż prawo jasno o tym mówi to jednak ja byłbym daleki od tego. To zbieg wielu punktów które zadecydowały o tym że tak się sprawa skończyła.

Co więc było źle?

Wybór miejsca biwakowania Kluczowa sprawa.

Chłopaki nocowali powyżej granicy lasu. Jakieś 700-1000 m od lasu. Jeśli wrócimy do sprawy namiotów to mamy odpowiedź gdzie spać. Czyli pierwszym błędem było wybranie miejsca. W lesie by tak nie wiało, w lesie można by rozpalić ogień, w lesie byłoby bezpieczniej. Podejrzewam też że było tam więcej śniegu gdyż w relacji GOPRu musieli się oni przedzierać przez zaspy śnieżne. Na szczycie już nie było śniegu. Śnieg jest też świetnym izolatorem przez co niżej byłoby dużo cieplej. Kto wybrał takie miejsce noclegu? Brak doświadczonej osoby na miejscu Niestety brak opiekuna to poważny problem. Już nawet nie mówimy tutaj o aspekcie prawnym tylko o tym że nikt nie mógł podjąć poważnych decyzji o ewentualnym wycofie gdy grupa miała jeszcze siłę. Ktoś musi panować nad grupą w takich sytuacjach. Nawet jeśli to była forma sprawdzianu to instruktor mógł spać obok nich w swoim namiocie i się po prostu nie odzywać a tylko reagować. Ja wiem że chłopcy w wieku 16-19 lat wiedzą wszystko o życiu. Sam tak myślałem. Ale czasy się zmieniły i trudno tego nie zauważyć. Pewnie jakby program TVN się dowiedział o tym co robiliśmy w ich wieku też by miał pożywkę. Ale jednak dorośliśmy i dziś kluczową rzeczą jest RWD- Ratuj Własną Dupę. Czyli instruktor na miejscu mówi że wyczerpał wszystkie możliwości i wzywa ratowników. Wtedy jest to zrozumiałe. Nikt do nikogo nie ma pretensji.

Sprzęt

Piramida przetrwania jasno mówi co jest najważniejsze w survivalu. Motywacja. Tutaj chyba jednak jej zabrakło. Skoro dzieciaki same zeszły na własnych nogach z góry to o co cała afera? Po co GOPR? Jak mamy sprzęt odpowiedni do działania w takich warunkach to minimalizuję do naprawdę minimum jakiekolwiek błędy. Mieli nawet GPS. Czyli mogli wrócić po własnych śladach. Jeden z rodziców wypowiedział się TV że dzieci miały dobry sprzęt; śpiwory do -30. Tutaj chyba nieznajomość wyposażenia mówi sama za siebie. Znając życie to Pani powiedziała o temperaturze extrem gdyż waśnie ludzie tak reagują kupując śpiwór. To że on był do -30 to nie znaczy że ktoś się w nim wyśpi w takich warunkach. Dla śpiwora który extremum ma -30 komfort oznaczony jest na poziomie około – 22. Przy prędkości wiatru 70 km/h i temperaturze -7 mamy odczuwalną temperaturę ponad -28stopni!. A prędkość 100 km/h to nawet nie mieści się w skali. Ktoś pisał o temperaturze -15. Tutaj dopiero jak dodamy prędkość 70km/h mamy -43 stopnie. -43 stopnie. To ciężko wysiedzieć przy takiej odczuwalności temperatury. Owszem namiot daje zabezpieczenie. Ale widzieliście na filmie jak wyglądał? Więc jednak ten sprzęt nie był dobry…albo ktoś nie umiał go obsłużyć. I to tyczy się nie tylko sprzętu ale poradzenia sobie w takiej sytuacji. Co zrobić? Jak się ogrzać? Słyszeliśmy też od GOPRu o zamarzniętych butach. No jak młodzież posiadająca dwuletnie doświadczenie w turystyce nie wie że trzeba zabrać buty do śpiwora. To chyba pierwsza podstawowa rzecz na biwaku której uczą wszędzie. Może jakby ktoś pokazał…

Pogoda

Bez sensu jest tłumaczenie że pogoda się nagle załamała. To mogliby powiedzieć turyści 10 lat temu. Dziś w telefonie można sprawdzić co będzie się działo. Gdzie tam. barometr w zegarku pokazuje co będzie się działo. A w internecie można sprawdzić pogodę bardzo dokładnie. Co do godziny podają opady i ich wielkość. Wiem że nagłe gwałtowne burze czy wyładowania to rzecz której nie przewidzi nikt ale zamieć śnieżna trwająca całą noc? No ona nie materializuje się tak hop siup. Ktoś przeoczył tą sprawę.

GOPR

Podobno ratownicy odradzali wyjście grupie w ten rejon. Fakt że wyszli stawia już ich w niekorzystnym świetle. Rozumiem nie zapytać się i wtedy wzywać pomoc. Ale zapytać, dostać odpowiedź negatywną i jednak wychodzić? Oczywiście trzeba też to brać przez palce. Goprowcy wiedzą jaka jest pogoda i nie chcą robić sobie dodatkowej roboty. Ale z drugiej strony oni od tego są. Nie będę tutaj rozpatrywał kwestii tego czy akcja taka jak ta powinna być opłacona przez uczestników czy nie. Ratownicy są i muszą być na każde wezwanie. Taka służba. I takie na razie jest prawo. Dopiero po akcji sąd lub ktoś inny może sprawdzić czy była zasadność użycia ratowników. Ale tak na razie nie ma. Cieszmy się bo by panował straszny chaos.

Podsumowanie

Oczywiście zaraz ktoś rzuci że nie jestem obiektywny gdyż sam organizuję takie szkolenia. A tak. Nie muszę być obiektywny. Właśnie dlatego że zawsze przykładam wagę do bezpieczeństwa nic się nigdy nie stało. Jak są noże to jest apteczka a jak jest spanie w śpiworze w zimie to i są zapasowe śpiwory i termosy i schronisko w odwodzie. Nie zabieramy też ludzi w warunki gdzie mogą wystąpić takie sytuacje lub minimalizujemy je do minimum. Jak to mówimy; backup backupa.

A teraz podsumowanie akcji;

1.Dobrze się stało jak się stało. Nikt nie odniósł obrażeń czy odmrożeń

2.Dzieciaki mają szkołę na całe życie. Na pewno dużo się nauczyli

3.Instruktor powinien zawsze być blisko. Tak blisko że może sam zareagować. Jeśli on nie da rady to wzywa pomoc. Tutaj jednak był daleko

4.Sprzętu trzeba umieć używać

5.Pogodę trzeba sprawdzać

6.GOPR jest od ratowania i on lubi takie wyjścia. Im trudniej tym fajniej ;-) Oni lubią adrenalinę a wkurzeni są dlatego że nie mogli sobie polatać śmigłem ;-)

7.Dobrze wybierać miejsce na nocleg niezależnie gdzie nocujemy

8.Przygotowanym nigdy się nic nie dzieje

9. Nie wierzyć mediom!