Rok 2012 to rok wielu „końców świata”. Majowie podobno nie napisali całego kalendarza, podobno będą powodzie, pożary, asteroidy itp. przygody które według niektórych źródeł mają nawiedzać naszą planetę akurat w tym roku.
W oczekiwaniu na ten i inny koniec świata w 2012 wiele firm produkujących sprzęt wprowadza różne ciekawe i nieciekawe przedmioty do swojej oferty. Jest to obecnie dobry nurt sprzedażowy. Nie wieże że w grudniu skończy się świat jaki znamy. Nie wieże w kalendarz Majów i nie wierzę że w minutę zapadnie ciemność. Nie wylądują także kosmici którzy będą aplikować nam sondy analne. Ale moje słowa nie są wyrocznią więc nie musicie się z nimi zgadzać. Nie wdawajmy się jednak w dyskusję na ten temat bo to nie ma sensu. Na wielu stronach trwa walka. Jedni piszą „nie przygotowuj się na koniec świata w 2012” inni „szykuj się”
Generalnie ja w to nie wierzę. Nie wierzę to że skończy się to wszystko w 2012.
Wierzę natomiast że zawsze coś może pójść nie tak i coś może się przytrafić. Bo dla jednych koniec świata to przegrana ich ulubionej drużyny piłkarskiej a dla innych rozwód. Ale czy na to można się przygotować ?
Więc nie musimy się przygotowywać na koniec świata akurat w tym roku ale z drugiej strony nigdy nie wiadomo kiedy coś nam się przytrafi. Chcecie porównanie? A czy dziś wiemy kiedy złapiemy gumę w samochodzie? Przecież koło zapasowe można wrzucić do samochodu akurat w dzień kiedy będziemy wiedzieli że złapiemy gumę. Podobnie z gaśnicą, apteczką itp.
Dlatego uważam że można i nawet trzeba się przygotować do sytuacji trudnej która będzie wymagała opuszczenia mieszkania czy domu. Nie ma znaczenia dlaczego. Nie ma znaczenia w tym momencie. Najpierw musimy się przestawić na myślenie że coś takiego może się zdarzyć.
Co to może być?
-pożar
-powódź
-awaria (np.wybuch butli gazowej i konieczność ewakuacji z budynku)
-epidemia
-inne które mogą się zdarzyć w pobliżu mojego domu związane z lokalną geografią lub np. przemysłem
Ale z drugiej strony może to być także taka sytuacja że będziemy musieli pozostać w domu. Tzn. zostaniemy odcięci tylko z tym co mamy w domu. Dlaczego?
Bo powódź może jednocześnie zmusić nas do opuszczenia domu jak i może nas odciąć od innych.
Jeśli Wasze miejsce zamieszkania nie jest narażone na zalanie to na pewno może zabraknąć w nim prądu. I to nigdy nie wiadomo na jak długo. Pamiętam czasy dawno temu jak prądu nie było notorycznie. Zapas świeczek i zapałek oraz lamp naftowych był w każdym domu w mojej okolicy. Dziś nie wiem czy ktoś w ogóle o tym myśli. Podobnie jest z żywnością. Kiedyś każdy miał w domu jedzenia na kilka dni bo w sklepach nic nie było. Dziś jesteśmy zdenerwowani jak w niedzielę wieczór jest zamknięty sklepik na osiedlu.
Nie każe nikomu kupować żywności i jej magazynować bo nie każdy ma do tego warunki.
Ale przestrzegam przed nieprzygotowaniem się i marginalizacją problemu. No bo akurat to traktuję poważnie. Ostatnio wyczytałem że na jednym ciekawym blogu;
Niektórzy czytelnicy bloga sugerowali, że w prognozach na 2012 rok wykraczam poza moją specjalizację przewidując konflikt w Iranie i pandemię (ptasia grypa, SARS, albo coś jeszcze nieznanego). Tymczasem jeszcze 2011 rok nie zdążył się skończyć a już mamy przypadek ptasiej grypy w Shenzhen (graniczącym z Hong Kongiem). W miastach w bardzo wysokiej gęstości zaludnienia takie przypadki są bardzo groźne, chociaż przypadek zarażenia się człowieka od człowieka miał miejsce tylko w laboratorium, to z czasem dojdzie do tego również w realu. Przypomnę moją tezę, Ziemia nie będzie tolerować gatunku którego liczebność przekroczyła 7 mld i który zagraża ekosystemowi.
Co to oznacza dla nas? Może dziś nic. Ale to świadczy o tym że wysoko rozwinięta cywilizacja może w każdej chwili stanąć na skraju przepaści. Nie bójmy się tego. To działo się już kilkakrotnie w ostatnim wieku i jakoś żyjemy. Warto chociażby wspomnieć II wojnę światową. Nie był to koniec świata dla ziemi ale dla ludzkości mógł tak wyglądać. Czyli jednak coś tam było. Dziś w wielu rejonach na świecie toczą się małe konflikty które nie wykraczają nawet czasem poza granicę tych państw. Ale to dla niektórych jest koniec świata. Dla nas wystarczy że zabraknie prądu w naszym bloku. Zastanawialiście się kiedyś co się wtedy stanie? Dzień. Nie ma problemu. A dwa dni? Trzy dni? Tydzień? A dłużej? Jak nie ma prądu to nie działa winda, światło w domu, w sklepie nie ma kasy fiskalnej więc nie ma sprzedaży, wyłączają się lodówki.
Dziś ten wpis jest tylko apelem o przemyślenie tematu i zastanowienie się co nam grozi. Co musicie zrobić?
Siądźcie wygodnie z kawą i notatnikiem. Spiszcie wszystkie zagrożenia jakie mogą wystąpić w rejonie waszego zamieszkania. Nie bójcie się. Wpisujcie nawet te najbardziej nieprawdopodobne. Teraz macie listę tego co może się stać i pozwoli Wam to stworzyć ewentualny plan działania. Jeśli z listy zagrożeń większość przypadków jest taka że najlepszym ratunkiem jest ucieczka lub jeśli miejsce Waszego zamieszkania nie pozwala na dłuższe przebywanie w nim w wypadku zagrożenia to już wiecie co trzeba przygotować. Wtedy zastanawiamy się jak stworzyć zestaw ewakuacyjny, gdzie go nosić i jak składować i gdzie z nim uciekać.
Jeśli natomiast wasz dom pozwala na bezpieczne przebywanie w nim nawet podczas groźnych zagrożeń typu powódź, brak prądu w okolicy, epidemia (bo np. mieszkacie daleko poza miastem) to w takim przypadku trzeba zacząć od przygotowań miejsca bytowania/mieszkania.
W następnym wpisie pokaże jak wygląda najpotrzebniejszy sprzęt ucieczkowy.
4 komentarzy
Ludzie myślą o takich sytuacjach i się na nie przygotowują. Np. http://boungler.pl/ (jestem jednym z uczestników tego forum)
To ja wiem …ale nie na koniec świata tylko inne kryzysowe sytuacje ;-)
już nie raz to muwią i wedug mnie to nie bendzie!!
Szenzen nie graniczy z Honkongiem ;)
ale jest blisko. zanim hongkong wrocil do chin po prostu byla to odpowiedz komunistow na zgnily zachod. fajna odpowiedz bo np. chinczyk musial miec WIZE by wjechac do szenzen. ale coz, komunisci wszystko spapraja.