Nocny Trip

Data dodania: 21 marca 2012   |  Ilość komentarzy: 11   |  Kategorie: Survival, Szkolenie

 

Aby przekonać się ile jakiś sprzęt jest wart nie ma to jak samemu się przekonać. Nie ma jeszcze w Polsce tyle blogów i stron gdzie można poczytać o wszystkim co sami chcemy sobie kupić czy sprawdzić. A nawet jak są to nie każdą informację można szybko znaleźć. Ze sklepami jest podobnie. Wchodzisz do sklepu i każdy Ci mówi że jego produkt jest najlepszy.

Dlatego też bardzo lubię testować nowinki techniczne i samemu dochodzić do niektórych wniosków.

Właśnie na takie potrzeby zorganizowaliśmy kilka dni temu nocnego tripa.

Jakie były założenia? Zebrało nam się dużo gadżetów do sprawdzenia i jedyną opcją było sprawdzenie ich w akcji. Postanowiliśmy wyjść bezpośrednio od nas z bazy i udać się w kierunku naszych ukochanych Gór Towarnych. Z wyliczeń wychodziło że to będzie około 12 kilometrów. Niby nie dużo ale postanowiliśmy uderzać tylko na wskazania GPS. Czyli praktycznie na azymut. Jako że dostaliśmy do testów jednego z najbardziej wypasionych GPS jaki powstał planowaliśmy uderzać na jwgo wskazania.

Co więc zabraliśmy i jak to testowaliśmy?

 

GPS

 

Od firmy Garmin dostaliśmy do prowadzenia szkoleń i testów trzy odbiorniki GPS. 62ST, Oregon 450t oraz malutkiego Forerunnrea 610.

Na tripa zabraliśmy 62 i zegarek dla biegaczy. ST to chyba jeden z najbardziej zaawansowanych odbiorników jakie powstały. Ma bardzo czuły moduł GPS. Szybko łapoe satelity i ma wbudowany ko0mpas dzięki czemu w każdej chwili wiesz gdzie masz iść. Duży wyświetlacz trochę raził w nocy ale miał też zaletę ;-) Był duży. Fajne jest tez to że GPS ma dużą pamięć wewnętrzną i możliwość wrzucenia map na kartach mSD. Oczywiście wodoodporny i pancerny. Ustawienie przycisków powoduje że jest intuicyjny w użytkowaniu. Co można więcej napisać. Prowadził jak po sznurku. Jest wywalony w kosmos. Trochę drogawy ale jeśli myślimy o poważnych wyjazdach to taki kombajn jest dobrym wyborem.

 

Forerunner 610

 

Typowy zegarek dla biegaczy i kolarzy. Malutki. Oczywiście ma funkcję normalnego zegarka. Zabrałem go aby sprawdzić i porównać dane z niego i wersji ST. były niemal identyczne. Co było fajne to fakt że ten gps podawał cały czas ilość przebytych metrów i kalorie jakie spaliliśmy ;-)

jak tylko się zatrzymywaliśmy to zegarek automatycznie zatrzymywał czas. Ruszał jak tylko nasza pozycja zmieniała się na gps. Bardzo fajne rozwiązanie dla biegaczy. Zresztą jak ktoś dużo maszeruje i dba o wagę sprzętu to ten gps tez ma kilka fajnych zalet. Też ma kompas i można go ustawić aby prowadził nas na kierunek. Obsługa może być trochę kłopotliwa bo zegarek ma EKRAN DOTYKOWY ;-). Co jeszcze ma fajnego ? Gdy zegarek znajdzie się w pobliżu komputera, przesyła bezprzewodowo dane o biegach do serwisu Garmin Connect.

Będziemy go jeszcze testować.

 

Kurtki Buffalo

 

Te produkty mamy już ponad pół roku. Dzięki uprzejmości polskiego przedstawiciela Pana Kamila dostaliśmy je do nieograniczonych testów. Dzięki temu możemy naprawdę się przekonać czy taki sprzęt ma rację bytu w dzisiejszych czasach. Wszak projekt tej kurtki ma prawie 30 lat!. Aby sprawdzić czy nadaje się do szybkich intensywnych marszów z plecakiem założyliśmy je tak jak zaleca producent-na gołe ciało. Temperatura w nocy wynosiła jakieś 5-7 stopni zależnie od miejsca w którym byliśmy. Cały czas pracujemy nad opisem tej kurtki ale już dziś można napisać że to rozwiązanie jest rewelacyjne. Normalnie nie mogłem się nacieszyć właściwościami tej kangurki. Szybko odprowadzała pot. Ale też nie powodowała że zapociłem się jakoś tragicznie. Praktycznie bez żadnego przystanku walnęliśmy te 12 kilosów i spoceni wdrapaliśmy się na górę Towarną. Tam jak zwykle wiało niemiłosiernie. I co było warte uwagi? Zero przewiewności w kurtce Buffalo. Wystarczyło tylko pozapinać wszystkie zamki i założyć kaptur aby kompletnie odizolować się od zimnego wiatru. Naprawdę dobry produkt. Poczekajcie jeszcze na test podsumowujący. Przejdę w niej 100 km w 24 godziny bez żadnego sprzętu. Tylko czekam na paskudną pogodę ;-)

 

Kuchenka

 

Przed wyjazdem udało mi się dostać tez od dobrego kumpla Larsa, kuchenkę. To w sumie dziwny produkt który pojawił się jakiś czas temu w Stanach. W Polsce skopiował go jeden człowiek i sprzedał kilka takich urządzeń. Zastanawiam się nad wprowadzeniem takiego ustrojstwa do sprzedaży bo w trakcie testów okazało się że to całkiem ciekawe rozwiązanie. Kuchenka jest składana z pięciu części. Zajmuje bardzo mało miejsca i jest ultra łatwa w transporcie. Dzięki temu sprawdzi się chociażby w torbie BOB. Pali się w niej drobnymi gałązkami lub nawet śmieciami. Gotuję pół litra wody w czasie od 5 do 8 minut w zależności od samego materiału jaki dokładamy i techniki palenia. Grubszy opis już niedługo.

 

Marsz.

 

Oczywiście jak to w życiu bywa inaczej trasa wygląda na mapie inaczej w GPS a inaczej przed naszymi oczyma. Były więc podmokłe tereny, dużo chaszczy, młodniki i nieprzebyte drzewa. Może dlatego szliśmy prawie 3 godziny. Ale jak weźmie się pod uwagę marsz na azymut to tak to wychodzi. Niby posiadając GPS można sobie ułatwiać i wybierać trasę jaką się chce ale nie zawsze idąc przez las w nocy jest taka możliwość.

 

Noc.

 

Kolejny test czy śpiwory amerykańskie są coś warte. Ja spałem w zielonej części patrolowej i dodatkowo w worku goretexowym a Łukasz tylko w głównym śpiworze. Co dziwne obaj się wyspaliśmy ;-). widać jak dużo zależy od metabolizmu i osobistych uwarunkowań. W nocy temperatura spadła do około 2 stopni a ognisko zgasło po jakiś dwóch godzinach. Nikomu już nie chciało się go palić bo i po co. Opis śpiwora MSB też powstaje ;-)

 

To tyle testów. Za tydzień znów do lasu ;-)

[nggallery id=61]