Podsumowanie projektu 350KM

Data dodania: 06 sierpnia 2013   |  Ilość komentarzy: 42   |  Kategorie: Szkolenie

Tak, minęło dużo czasu od zakończenia naszego projektu. Niestety nie mieliśmy możliwości zrobić tego podsumowania wcześniej. W planach oczywiście są recenzje sprzętu który zabieraliśmy i powoli je robimy. Wszystko po kolei.

Pierwszą recenzją była kurtka Helikona Trooper, druga rzecz to pas od Bagneta. Pozostałe powolutku powstają.

 

 

Nasz marsz był i jest kontrowersyjny. Kilka osób zarzuciło nam że zapakowaliśmy mnóstwo rzeczy do naszych reklamówek i obwiesiliśmy się nie wiem czym. Dziwi mnie to, gdyż na samym początku nakręciliśmy film co i jak będzie wyglądać na naszym marszu. Była tam informacja o reklamówce, o karimacie o śpiworze oraz o nerce. Więc tutaj niestety komentujący nie wykazali się spostrzegawczością.

 

Zresztą. Mam gdzieś co się komuś wydawało że będzie lub co kto chciał zobaczyć a czego nie zobaczył. Czekam na śmiałka który pójdzie z reklamówką tak jak my w tym samym okresie przy podobnej pogodzie i zabierze ze sobą mniej rzeczy.

 

Wyzwanie rzucone. Kto to zrobi to obiecuję że następnym razem pójdę tylko z tym co mam w kieszeniach i z butelką w dłoni.

 

Na nasz marsz sprzęt wybieraliśmy szybko i bez zbędnego siedzenia nad nim. Całe przygotowania wraz z dostawami trwały może dwa tygodnie. Mieliśmy inne rzeczy na głowie niż szykować się na marsz.

Z rzeczy które musieliśmy załatwić to;

 

-buty które sprostają takiej podróży

-mały śpiwór

-jedzenie które zmieści się w reklamówce

 

Zastanowiliśmy się jeszcze nad kurtkami. Miałem zabrać smocka brytyjskiego ale z pomocą przyszedł nam sponsor-firma Helikon. Mogliśmy wybrać z ich oferty to co chcieliśmy. Wybraliśmy softa. To był strzał w dziesiątkę. Ja mam starszy model podobnego soft shella a Łukasz ma soft shella Salewy i też rozważaliśmy ich zabranie ale w sumie wyszło tak że dostaliśmy nowe.

Jak dają to się bierze.

 

Buty udało nam się dostać od kolegi który przywiózł nam je z Włoch. Nie wiedzieliśmy czy się sprawdzą ale o tym mieliśmy się przekonać już w trakcie marszu. Zrobiliśmy w nich wcześniej 35 km tak dla testu.

 

Mały śpiwór. To był dla nas kłopot. Syntetyczne są w miarę tanie, ale nie dają ciepła przy wielkości jaka nas interesowała. Pozostał puch. Tutaj cena dużo większa i problem z wilgocią. Po napisaniu krótkiego maila do firmy Cumulus, dostaliśmy od nich dobry rabat na zakup. Świetnie.

 

Jedzenie.

Tutaj długo debatowaliśmy. Niestety nie udało się wymyślić nic sensownego co dawałoby tyle kalorii ile potrzebowaliśmy a dałoby się spakować do reklamówki. Pozostały Liofilizaty.

Część kupiliśmy a część dostaliśmy do testów. W tym znakomite Lyofoody o których jeszcze napiszemy.

 

W sumie nasze przygotowania nie były ani jakieś straszliwe ani drogie. 90% sprzętu mieliśmy już dawno gdyż go użytkujemy. Reszta to rzeczy które napisałem wyżej. Koszty wyjazdu?

Ciężko napisać gdyż na przykład śpiwór i buty zostały nam i używamy ich teraz często. Nie da się tego policzyć jako wyposażenie na wyjazd gdyż z innymi rzeczami tez moglibyśmy pojechać.

Więc tak naprawdę jeśli ktoś by chciał sobie powtórzyć takiego tripa to jego jedynym kosztem będzie jedzenie i dojazd na miejsce. Oczywiście rzeczy eksploatacyjne jak baterie do latarki to mały koszt przy tym. My liofilizaty też kupiliśmy po cenie hurtowej więc nas ten wyjazd nie kosztował za dużo.

Generalnie można się zamknąć w 300-400 zł jeśli dobrze się wszystko rozplanuje i nie będzie się kupowało nowego sprzętu.

Jak ktoś pójdzie w sezonie letnim to nie musi brać dobrego śpiwora i kurtki. Czyli odpadają zakupy i waga.

Tyle jeśli chodzi o przygotowania materialno -finasowe.

 

Nasz marsz śmiało można porównać sobie do jakiejś ucieczki w systemie E&E. Praktycznie z nikim nie rozmawialiśmy i widywaliśmy mało ludzi. Cały czas nasz marsz polegał na systematycznym poruszani się w jednym kierunku; na wschód. Cały czas. Przez 9 dni. To naprawdę szmat czasu. Idziesz i idziesz. Oczywiście nie szliśmy cały czas plażą. Co za chory pomysł. Nie ma nikogo kto szedłby cały czas plażą. Wyczytałem taki komentarz gdzieś że poruszaliśmy się po lasach. No kurka normalne. Wszyscy co przechodzą ten dystans idą szlakiem E-9. Jedni więcej drudzy mniej. Zresztą my nigdzie nie pisaliśmy że będzie to marsz po plaży, tylko że wybrzeżem. Jak padał deszcz to w lesie mniej zacinało i można było utrzymać prędkość.

Wracając do naszej ucieczki. To świetne doświadczenie. Jak radzić sobie przy prawie dziesięciodniowym pobycie bez zaopatrzenia.

Generalnie gdybyśmy mogli spać na kwaterach i jeść to co sobie kupimy, wtedy nasz marsz mógłby trwać spokojnie o dwa dni mniej. Regeneracja, kalorie i wygodne spanie to klucz w takich podróżach.

Nie mieliśmy namiotów tylko szyte przez siebie tarpy, nie mieliśmy odpowiedniej ilości odzieży , skarpet i w końcu nie mieliśmy wody. Te rzeczy mocno odbijały się na szybkości przemieszczania się.

Jak się nie wyśpisz to nie idziesz za szybko.

 

Jakie wnioski płyną z takiego marszu? Przecież nasza reklamówka to zwykły plecak typu Go-bag czy Bail Out Bag. Oczywiście jeśli chodzi o idee. W ten sposób można się przygotować na wszelkie „dziwne historie”. Nauczyć się czegoś i zdobyć doświadczenie.

 

Przez 9 dni korzystaliśmy tylko z tego co ze sobą mieliśmy, spaliśmy w lesie, jedliśmy to co zabraliśmy a wodę pobieraliśmy z kanałów i rzek.

 

  1. Nastawienie.Musisz chcieć. Musisz wmawiać sobie że jest zajebiście. Albo jeszcze inaczej. Nie wmawiaj sobie. Po prostu się przyzwyczaj. Zdefiniuj problem i naucz się o nim nie myśleć. 90% takiego marszu to mózg. To on steruje wszystkim. Gdy będziesz wiedział co cię czyha będziesz mógł z tym walczyć. Ale nie w ten sposób w jaki myślisz teraz. Walczyć z samym sobą aby nauczyć się wyłączać mózg w określonych sytuacjach. Aby nie myśleć o mokrych butach, o tym że jesteś głodny czy o tym że pada deszcz. Chwila zwątpienia i drzesz się w niebo że nie masz już sił. A tutaj pomocy nie ma. Jesteś sam ze swoim problemem. Więc wszystko zaczyna się od nastawienia.
  2. Przygotowanie i Planowanie.To że my pakowaliśmy się kilka dni a całe przygotowania trwały dwa tygodnie nie znaczy że coś przeoczyliśmy lub o czymś nie pomyśleliśmy. Nawet jak czegoś nie zabraliśmy to robiliśmy to z premedytacją. Na przykład kalesony. Nie zabrałem ich. Wiedziałem że będę tego żałował ale taką podjąłem decyzję. Albo wycięcie karimaty. Tak zaplanowaliśmy aby karimata była mała. Ale wiedzieliśmy jednocześnie że będzie nam wiało po tyłku. I tak było. Z tym że wiedzieliśmy że tak będzie. Wszystko było zaplanowane. Każdy ból, głód i zmęczenie. Musisz być przygotowany sprzętowo i psychicznie. Ludzie z natury uwielbiają sobie ułatwiać życie. Tak jesteśmy zbudowani. Lubimy wygodę i nic na to nie poradzimy. Musimy się przygotować do niewygód wiedzieć co nas będzie czekać i być na to przygotowanym. Jeśli chodzi o przygotowanie to też sprzęt. W sumie nic nas nie zaskoczyło na minus. Wszystko wiedzieliśmy jak działa i jakie mogą być z tym problemy. Nie było żadnych istotnych.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

  1. Woda.Najtrudniejszym elementem naszej wyprawy było uzupełnianie płynów. Oczywiście zwróćcie uwagę na dwa pierwsze punkty. Wiedzieliśmy że nie będzie kolorowo i się do tego przygotowaliśmy. Do każdej pobranej butelki wrzucaliśmy nie tak jak zaleca producent jednej tabletki chloru tylko po dwie. Aby w ogóle ominąć problem jakiegokolwiek zatrucia. I to się udało. Przez 9 dni piliśmy wodę z rzek, kanałów portowych i kałuż i nie nabawiliśmy się niczego szczególnego. Nie mieliśmy tez żadnej biegunki czy nawet zwykłego pogonienia. Do tego sukcesu może przyczynić się procedura. Z racji zimna tabletki działały w butelce najkrócej dwie a czasem więcej godzin. Raz zdarzyło się że wypiliśmy wodę po 15 minutach od wrzucenia tabletki. Ale woda była w miarę czysta a my mieliśmy straszne pragnienie.Jeśli dziś bym planował jakąkolwiek przygodę na takim dystansie i z takimi ograniczeniami to podstawą wyposażenia byłby porządny filtr do oczyszczania wody. Tabletki jako uzupełnienie i back-up. Filtr typu Katadyn Vario spokojnie dałby radę oczyszczać tą wodę w takich ilościach. Oszczędzilibyśmy też czas na dłuższe gotowania. I bardzo ważna uwaga. My piliśmy bardzo mało. To był początek kwietnia. Było zimno więc zapotrzebowanie na wodę było niskie. Dodatkowo zabrałbym coś smakowego co mogłoby urozmaicić i polepszyć smak wody. Oczyszczana chlorem woda z kanału portowego nie smakuje dobrze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

  1. Deszcz.Nie ma sprzętu na całodzienne padanie deszczu. Żadna membrana się wtedy nie sprawdzi. Celowo nie zabraliśmy goretexów bo ważą bardzo dużo. Nasze softshelle przed samym wyjazdem uzupełniliśmy (posiłkując się prognozą pogody) lekkimi kangurkami z jakiegoś gumowanego nylonu. Kupiliśmy w Decathlonie za 39 zł wraz ze spodniami. Niestety spodnie zabierały dużo miejsca i wagi, więc zostały w domu. Zatęskniliśmy za nimi w momencie gdy przemokły nam spodnie z bawełny. Rozwiązaniem jest jakiś ultra lekki zestaw przeciwdeszczowy. Niestety wszelkie paclite są bardzo delikatne i do tego bardzo drogie. A z oddychalnością i tak nie jest najlepiej. Jak nas będzie stać to sobie kupimy coś takiego z górnej półki. Na razie kondonik z marketu sprawdzał się przyzwoicie. Nie pociliśmy się bo mało piliśmy i generalnie nie było za ciepło. Rozwiązaniem mogłoby też być lekkie poncho. A najlepsze rozwiązanie to się przyzwyczaić do tego że jest się mokrymOLYMPUS DIGITAL CAMERA
  2. Sen.Aby utrzymać formę trzeba dobrze się wysypiać. Przy weekendowy działaniu nie ma to praktyczne żadnego znaczenia, ale taki szmat czasu w marszu wymaga podjęcia odpowiednich kroków. Nie zrozumcie mnie źle. Naszym zadaniem nie było przebiegnięcie tego dystansu i śmierć ma mecie. My wróciliśmy do domu w czwartek wieczorem. A w sobotę o 6 rano prowadziliśmy zajęcia u siebie w szkole survivalu. Bez żadnego bólu czy jakiś defektów. To dla nas jest wynik. O ile w maratonie liczy się czas biegu to w wypadku zabaw w survival marsz czy bieg jest tylko formą zadaniową. Po wykonaniu marszu masz być sprawny i działać dalej. Nikt chyba sobie nie wyobraża żołnierzy maszerujących duży dystans po którym mają wykonać jakieś zadanie a oni już na to nie mają siły. Marsz to tylko forma. My musieliśmy być żywi. Dlatego liczyło się jedzenie i spanie jako jedyne formy szybkiego ładowania naszych akumulatorów. Stąd też wybranie odpowiedniego śpiwora i mocne przykładanie się do izolacji podczas szykowania noclegu. Oczywiście z premedytacją wycięliśmy karimaty na mniejsze wiedząc jednocześnie że będziemy tego żałować. Musieliśmy kombinować już na miejscu. Kładliśmy wszystko co mogło dać nam izolację pod spód. Byleby się wyspać. Dziś już wiem że na tak długi marsz wybrałbym lekką dmuchaną matę (może Klymit) która zmieściłaby się do reklamówki. Zabrałbym też dwie folie NRC. Nic nie ważą a dają dużo możliwości. Zresztą nasze potargały się w połowie marszu ;-)                                                                                                                                 OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
  3. Przyzwyczajenie.Tak. Przyzwyczajenie. Do maszerowania, do tego że stopy bolą, do tego że woda śmierdzi, do tego że jedzenie jest dwa razy dziennie i do reklamówki. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Zrozumieć i przyzwyczaić. To jedyny sposób na wytłumaczenie sobie niewygód. Nieraz słyszę o przygotowaniach plecaków typu GO bag lub BOB. Ile tam ludzie chcą napchać sprzętu. Wszystko po to że ludzie są wygodni. Normalne z jednej strony. Też lubię wygodę. Ale liczy się cel i zaplanowanie jak go zdobędziemy. Skoro celem było przejście bez dużej ilości sprzętu to tak trzeba zrobić. Jak szykujemy plecak BOB to celem nie jest wyspanie się podczas ucieczki tylko ucieczka. Naszym celem było maszerowanie. Wszystko przyporządkowane było temu zadaniu. Stąd aby czuć się dobrze, trzeba było się do tego wszystkiego przyzwyczaić.                                OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
  4. Problemy sprzętowe.Chyba jedynym problemem sprzętowym na jaki narzekaliśmy w trakcie marszu to słaba latarka Łukasza. Podczas marszu jego Tikkina dawała za mało światła i chłopak musiał mocno wytężać wzrok co znów go męczyło. Tutaj sprawdzają się latarki o mocy około 45-55 lumenów. Ja ze swojej Tikki XP2 byłem bardzo zadowolony. I co najważniejsze-nie zmienialiśmy w ogóle baterii. Przez 9 dni używaliśmy tych samych kompletów i nie zauważyliśmy aby spadła moc świecenia. Dziś nie mam już XP2. Pękła gdy na nią nadepnąłem. Zastąpiłem ją Princeton Tex. Z innych rzeczy to brak filtra do wody oraz cieniutka karimata. Innym problemem były zbyt małe tarpy. Szyłem je specjalnie pod naszą wyprawę i chciałem osiągnąć jak najmniejsza wagę i wielkość. Niestety coś za coś. Miały szerokość 1,5 m więc wcale nie za dużo. Standardowe poncho ma około 165 cm. Brakowało nam tych 15 cm. Do tego były troszkę za krótkie. Ideałem byłoby 2,5 m na 2 m. wtedy można zbudować dobre duże schronienie. Następny raz zastanowiłbym się także czy nie zabrać jednego dużego poncha na dwie osoby. Może brytyjska basha byłaby dobrym rozwiązaniem. Trzeba to przemyśleć i zważyć. Zważyć na wadze a nie rozważyć !                                                                  OLYMPUS DIGITAL CAMERA
  5. Nawigowanie.Przez 9 dni idziesz tylko na wschód. Gdy idziesz plażą jest OK. Gdy idziesz oznaczonym szlakiem tez jest spoko. Gorzej gdy szlak się kończy a my w poszukiwaniu wody zapuszczamy się na południe lub na zachód. Zabieranie mapy całego wybrzeża byłoby bez sensu. To trzy mapy. Szkoda było i pieniędzy i miejsca w reklamówce na taka ilość makulatury. Posiłkowaliśmy się wyciętymi kartkami a atlasu 1;100000. Czasem było wesoło. Bo tam gdzie było mnóstwo dróg i ścieżek u nas w atlasie był kawałek zielonej plamki. Nie było zaznaczonych szlaków i małych przecinek. Nawigację uzupełnialiśmy GPS Garmina. Modelem Foretrex 401. Super świetna sprawa. Lekki, noszony na nadgarstku jak zegarek pozwalał nam liczyć trasę, podawał współrzędne dzięki czemu wiedzieliśmy kiedy przekraczamy dany południk. Wadą było wytrzymałość jego baterii. Pracował tylko 17 godzin. Czyli można powiedzieć że prawie codziennie zmienialiśmy w nim baterie. Już trzeciego dnia podjęliśmy decyzje o wyłączeniu jednej sztuki i obliczanie trasy tylko na moim modelu. W ten sposób oszczędzaliśmy trochę baterii. Później pod koniec okazało się że to i tak za mało. Wykorzystaliśmy wtedy zapasowe baterie od latarek. Mimo to zabrakło nam jakiś 5 kilometrów. GPS wyłączył się gdy przekroczyliśmy HEL. Rozwiązanie jest proste. Włączać tylko wtedy gdy potrzebujesz sprawdzić namiar. Ale my musieliśmy liczyć kilometry.Jeśli chodzi o doświadczenie płynące z nawigacji to fakt że mały kompas z lusterkiem do porządnej nawigacji musi być. Gdy jest mgła lub gdy braknie baterii mały kompas na zegarku to za mało. Od dziś zabieram Silve Ranger 27 jako zapas.                                                                                              OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
  6. Przyrządzanie jedzenia.Długi temat. Jedzenie to podstawa na takiej wyrypie. Na samych batonikach nie przeżyjesz. Ciało dostosowało się do obniżonych porcji. Jeden liofilizat miał około 600-do 700 Kcal. Lyofood ma mniej ale jest mniejszy.. I tutaj pierwsza uwaga. Mimo że Lyofooda było mało to czekaliśmy z niecierpliwością na dzień w którym go zjemy. Pozostałe liofilizaty były zapychające i mdłe. Kalorie może miały ale psychicznie nam raczej ducha nie podnosiły. Inna kwestia to kwestia gotowania. Zabraliśmy kuchenkę ekspedycyjna gdyż nic nie waży. I sprawdzała się świetnie. Jej jedyna wada jest długi czas gotowania gdy drewno jest wilgotne. Były momenty że cała procedura gotowania posiłku zajmowała godzinę. Nazbierać, rozpalić i zagotować dwa razy po 500 ml. Gdy człowiek się nie spieszy to taki czas jest OK. ale my nie byliśmy na spacerze. Nie mniej jej zalety biły na głowę wady. Paliwo było wszędzie a sama kuchenka mieściła się w nerce. Dziś jeśli bym pakował sobie sprzęt ucieczkowy to uzupełniłbym go małym palnikiem na kartusz 100 lub 250 g. gdy pogoda jest dobra to gotujemy na kuchenkę drewnem, ale gdy pada a Ty jesteś zmarznięty to wrzucasz wszystko na epi gaz. Innym rozwiązaniem jest zabranie paliwa stałego którym można palić w kuchence gdy będzie lipa z drewnem.                                                                          OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA
  7. Co bym zabrał innego.Ciężkie pytanie. Nie ma też jednoznacznej odpowiedzi. Buty się sprawdziły, skarpety się sprawdziły choć wydrapałem w nich dziurę, spodnie BDU to najwygodniejszy krój na świecie. Mój customowy wzór spodni TDU 5.11 sprawdził się idealnie. Uzupełniłbym je wkładkami z neoprenu na kolana, które mam ale nie zabrałem ich niestety. Bielizna 5.11 jest świetna, koszulka Merrela trochę za luźna, Pas od bagneta idealny, koszulka polarowa działała, kurtka Helikona to świetna sprawa i do tego mój customowy ocieplacz. Buff był błogosławieństwem. Czapka z daszkiem ok, rękawiczki ok. Noże Ok ale rozwinę to w innym wątku. Jak widzicie nie ma rzeczy do której mógłbym się przyczepić.
  8. Czego bym nie zabrał.Ciężko mi teraz się nad tym, rozwodzić ale generalnie nie było rzeczy z której chciałbym zrezygnować w czasie marszu. Wszystko było przemyślane.
  9. Noże i palenie ogniska

 Zabraliśmy masę sprzętu tnącego. Każdy z nas miał dwa noże + mój multitool Victorinoxa.

   Niby wydawałoby się że dużo. Ale czy na pewno? Masz jeden folder w kieszeni      i jeden nóż ze stałą głownią. Ja miałem MOD 01 a Łukasz FireKnifa z Light My Fire. Czy zestaw folder+fix jest czymś złym? Bez przesady. Po pierwsze gdybym szedł z małym plecaczkiem i żywił się w kurortach to wystarczyłby mi folderek. Nawet 3 calowy. Ale w wypadku koczowania w lesie przez 9 dni to trochę za mało. Folder to podręczne narzędzie do lekkich prac. Natomiast Fixed to nóż do pracy na biwaku. I powiem że gdybym nie zabrał MODa i Victorinoa to byłoby ciężko. Za ich pomocą szybko uzyskałem suche drewno do palenia ogniska gdy cały dzień padało. Piłka z Vicka sprawdziła się wyśmienicie a nóż jest idealny do batonowania w niesprzyjających warunkach. Fireknif jednak minimalnie delikatny, choć Łukasz używał go ostro. Gdybym jechał jeszcze raz to cały zestaw uzupełniłbym piłą składaną.

 OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 13.Buty.

 Wysokie buty to stary mit. Dziś szczerze Wam powiem że na wyprawę gdzie liczy się na pierwszym miejscu chodzenie a później dopiero inne rzeczy to wybrałbym właśnie niskie buty trialowe. Gdybym natomiast chciał wybrać buty jedne do końca życia to omijałbym właśnie niskie model. Wtedy tylko zwykła skóra. Ale w wypadku naszego marszu wiedzieliśmy kiedy skończy się nasza przygoda i wybraliśmy buty które pozwolą na lekkie przemieszczanie się. Czyli zero odcisków i zero ucisku bo but jest niski i nie oddziałuje na kostkę i staw skokowy. Sami spróbujcie. Z tym że wysoki gumowy otok to podstawa. Nie przeszkadzała nam wtedy woda i błoto. Gorzej z deszczem. Ale wychodząc z założenia że coś co szybko moknie tak samo szybko schnie niski model bez membrany to strzał w dziesiątkę.

 OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 14.Śpiwór.

To jedna z najlepszych rzeczy jakie miałem okazję używać. Powiem szczerze czekam z utęsknieniem na okres jesienno-zimowy aby znów móc wykorzystać ten model. Do dziś mnie zadziwia jak można spakować takie coś do tak małego worka,

śpiwór X Lite 200 jest najmniejszym śpiworem o komforcie spania rzędu 3 stopni. Czasem narzekam na fakt że wybraliśmy wersje bez zamka. Ale jednak i waga wtedy byłaby większa i cena ;-). Szerzej o śpiworze napiszę w osobnym poście.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

15. Warstwa zewnętrzna.

O Kurtce już pisałem. Nakręciłem też o niej film. Jednak jeszcze raz tutaj wspomnę. Lekki soft shell był najlepszym wyborem na taką pogodę. Pracował świetnie w każdych warunkach. Do tego mimo że o niego nie dbaliśmy ani się nie popruł ani nie rozdarł. Porządna rzecz.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

  1. Nerka.Jako uzupełnienie wyposażenia wybraliśmy nerkę własnej konstrukcji. Dotychczas używałem jej kilkanaście razy ale nigdy non stop przez tak długi okres. Okazało się że produkt który wymyśliłem jako uzupełnienie zestawów BOB znakomicie spełnia swoje zadanie. Kształt pozwalał nosić w niej naprawdę dużo rzeczy. Do mojej wchodziła kuchenka, kurtka przeciwdeszczowa, łyżka z MRE, latarka, zapasowe baterie, krzesiwo, zestaw do szycia i kilka batonów oraz żel energetyczny. Czyli całkiem sporo. Do bocznych paneli dopinałem nóż oraz małą apteczkę. Dziś knuję jak połączyć noszenie ze sobą takich zestawów żeby wszystko było łączone gdyż idea nerki jako rozbudowanego zestawu współpracującego z zestawem EDC sprawdziła się wyśmienicie. Teraz chcę żeby EDC uzupełniać nerką, a nerka dodatkowo mogłaby wchodzić do torby BOB. Byłoby to idealne rozwiązanie. Masz ze sobą wszytko co potrzeba i w zależności od sytuacji wybierasz którąś z opcji. Nerkę opiszę jeszcze kiedyś dokładnie gdyż aktualny model różni się w kilku szczegółach od wcześniejszych wersji.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

17.Awaryjny plecak -plecak traperski.

Cała podróż, czyli 388 km odbyła się z użyciem dwóch reklamówek ze sklepu na B. Cały nasz dobytek mieścił się do reklamówki i nerki. Jak na 9 dni podróży to bardzo mało. W przeciwieństwie co sobie myślą niektórzy to naprawdę mało. Szczególnie że ponad połowę reklamówki zabierało jedzenie. 16 liofilizatów zajmowało 3/4 reklamówki. Do tego ocieplacz, śpiwór, folia NRC i jakaś drobnica. Wszystko to za pomocą znalezionej linki od sieci i paracordu z naszego zestawu zamontowaliśmy na najprostszym stelażu jaki zna ludzkość. Tzw. stelażu traperskim. Trzy kijki połączone w trójkąt tworzy stelaż do przenoszenia ładunków. I teraz uwaga. Nasze plecaki stworzyliśmy w może 30 minut. Znaleźliśmy powalone drzewo na plaży, za pomocą piły z Victorinoxa wycięliśmy 6 prostych gałęzi i związaliśmy je linkami. Do takiego stelaża montowaliśmy nasze reklamówki. Łukasz codziennie rano przywiązywał swoje graty linką do konstrukcji a ja wykorzystywałem do tego gumy od poncha. Za szelki służyła nam linka od sieci. I przez 300 km nieśli te same plecaki, zrobione pierwszego dnia, bez żadnych napraw i poprawek. Niesamowicie prosta i wytrzymała konstrukcja. A do tego wygodna ! Polecam nauczyć się każdemu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

  1. Higiena.Święta rzecz. Religia dnia codziennego. Nie myliśmy się prawie wcale. Ale codziennie wycieraliśmy pachy, uda, krocze i tyłek ściereczką nawilżaną wycierając w ten sposób gromadzące się tam bakterie. Jak zdarzył się biwak nad wodą w ładny dzień to myliśmy stopy i tyłki. Czasem zęby ale to było mniej konieczne. Pierwszy raz zęby umyliśmy chyba w trzeci dzień. Natomiast procedura wycierania do sucha miejsc w których można się odparzyć była kluczowa. Tylko ona pozwoliła dotrwać nam do końca. To klucz na długie marsze. To bakterie rozwijające się w niedostępnych miejscach powodują odparzenia i ból. Bąble na stopie traktowaliśmy igłą, wyciskaniem i klejeniem plastrów. Znaczy się Łukasz bo mi pękały same i nawet o nich nie wiedziałem. Więc mycie się jest kluczowe! I nie zalecamy wody z morza. Szczypie później tyłek ;-)

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

19.           Wspomagacze żele i batony.

Dopiero po trzech dniach czujesz że baton czy żel energetyczny jest naprawdę energetyczny. Wtedy po spożyciu takiego cuda jaśnieje w głowie. Stajesz się silniejszy umysłowo. Nie silniejszy fizycznie. Nie masz kopa. Tylko lepiej się czujesz. Możesz iść prosto i nie zataczasz się bo zauważyłeś że się zataczałeś ;-) Małe batony i żele robią robotę. Ale dopiero po trzeciej dobie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

  1. Cukier.Tak. Ktoś mądry napisał gdzieś że bez cukru będzie ciężko. I było. Brak cukru powodował otępienie i smętne ględzenie. A w naszej żywności było go mało. Dziś zabrałbym buteleczkę glukozy. A najlepiej robi coca-cola ;-) od dziś cukier jest podstawą w zestawie wyjazdowym. Nawet woda z cukrem dawałaby radę.
  2. Łączność. Telefon zapewniał nam łączność ze światem i z netem. Niestety liczyliśmy na to że mała ładowarka słoneczna naładuje potężnego smartfona. I to się nie udało. Ładowarka słoneczna ładuje tylko wtedy gdy jest duże słońce i nigdy nie naładuje 100% baterii. Wniosek jest taki że trzeba wyłączać telefony na noc i dbać o baterię jak najdłużej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I to tyle jeśli chodzi o posumowanie. Dużo ? Chyba nie. Najważniejsze to ruszyć tyłek z domu i iść. Dziś mamy wiele pytań o to jak przygotować się do marszu na dystansie 50-60 km. Po prostu wyjdźcie z domu. Nie bójcie się. Od tego się nie umiera. Najważniejszą rzeczą w marszu jest nastawienie do niego. Iść i iść. Nie zabierać zbędnych głupot i iść. Pytania ?

 

Pełną relację z każdego dnia podroży znajdziecie pod tym adresem;

www.supertactical.pl

OLYMPUS DIGITAL CAMERA