Nessmuk – recenzja

Data dodania: 27 lutego 2018   |  Ilość komentarzy: 6   |  Kategorie: Blog, Książki

NESSMUK – RECENZJA

nessmuk_001Uwielbiam czytać. Uwielbiałem czytać od dzieciństwa. W latach mojej młodości bez komputerów, gier, smartfonów, mediów społecznościowych, internetów książki były jedyną informacją o świecie.

Książki i branżowe czasopisma. Kto z Was drodzy czytelnicy pamięta dziś Komandosa czy Żołnierza Polskiego ? A były to dwa obowiązkowe czasopisma jakie dostarczały nam w tamtych latach (początek lat 90-tych) jakichkolwiek informacji o survivalu. Bo o bushcrafcie dowiedziałem się wiele lat później. No co tu wiele tłumaczyć. Byliśmy odcięci od świata, dopiero później otworzył się rynek na zachodnie rzeczy. Kto dziś żyje w dobie internetu i ma 20 lat niestety nie potrafi sobie wyobrazić nawet jaka wtedy była posucha jeśli chodzi o jakiekolwiek informacje o survivalu nie wspominając o sprzęcie.

Sami musieliśmy wszystko sobie szyć i tworzyć poradniki przetrwania w oparciu o książki harcerskie i to co zobaczyliśmy na VHS.

PRZEŁOM

Przełomem okazała się dziś już nieistniejąca księgarnia „PELTA”. Tam zobaczyłem po raz pierwszy anglojęzyczne poradniki i książki o survivalu oraz o różnym wojskowym i survivalowym wyposażeniu. Nie mógłbym nie wspomnieć jeszcze jednego czasopisma, które wywarło na mnie wpływ a mianowicie „Combat & Survival”. Była to jedyna zagraniczna pozycja z czasopism militarno-survivalowych sprowadzana do empików w latach 90-tych. Było tam sporo o survivalu, nożach i wyposażeniu militarnym.

Dziś mamy już jasny podział na rodzaje survivalu czy tematy związane z nożami. W latch 90-tych w takich czasopismach było wszystko razem. Taki terenowy bigos informacyjny ;-)

PIERWSZA KSIĄŻKA

Pierwszą książką która skierowała mnie na tory survivalu była książka Hansa Otto Meissnera „Sztuka życia i przetrwania”. Nawet dziś jest to świetna pozycja dla każdego kto lubi survival i bushcraft. I tutaj też ciekawostka; w tej książce wydanej w 1982 (w Polsce 1990) też nie ma żadnej wzmianki o bushcrafcie a słowo „survival” jest użyte kilka razy. Wszystko dlatego że oba słowa dopiero mają się pojawić w naszym kraju za sprawą Raya Mearsa.

Meissner nie napisał typowego poradnika. Pisał książkę o przygodzie. W tamtym czasie znałem ją praktycznie na pamięć. Z jednej strony te czasy wspominam jako coś niesamowitego bo chłonęliśmy każdą wiedzę jak gąbka ale z drugiej strony znów zdobycie jakiekolwiek wiedzy było kosmicznie trudne. Dziś to co innego. Mamy Internet który pozwala nam zobaczyć i obejrzeć natychmiast wszystko co powstało na temat survivalu czy bushcraftu. Natomiast ja nadal kocham książki.

Internet nie daje takiej satysfakcji jak zwykła papierowa książka. I tak dochodzimy do meritum dzisiejszego wpisu. Bo oto właśnie niedawno pojawiała się nowa pozycja na naszym rodzimym rynku. Specjalnie piszę „naszym” bo za granicą jest dostępna od dawna. Jednak czytanie w oryginale nie jest już taką frajdą.

NIESAMOWITA PODRÓŻ W XIX WIEK

nessmuk_002Woodcraft – sztuka leśnego obozowania autorstwa George W. Searsa „Nessmuka” to niesamowita podróż w XIX wiek ówczesnych Stanów Zjednoczonych. Co dziwne nic tak dziś nie rozpala emocji jak właśnie historie z okresu zdobywania wielkich równin czy przygody traperów z początków USA. Może dlatego że Europa w tamtych latach już była cała zdobyta i nie było u nas za dużo takich możliwości jak za wielką wodą? Może. A może po prostu u nas po tej stronie Atlantyku nie było dobrych pisarzy? Przecież jedna z największych osobistości współczesnego bushcraftu Mors Kochański też pisał za wielką wodą. Ja domyślam się troszkę dlaczego. Może trochę dlatego, że byłem i widziałem to całe USA. To są po prostu olbrzymie niezbadane tereny. Nawet dziś kilometr od drogi asfaltowej nadal można się tam zgubić i przez tydzień szukać drogi.

U nas jest inaczej. Najbliższe „dziewicze” tereny to Rosja. Ale jak wszyscy wiedzą to dziki kraj i nie mam tutaj na myśli zwierząt. Rosja otworzyła swoje dzikie tereny tak naprawdę w ciągu ostatnich 15 lat. Inne odludzia to Skandynawia. Ale czy znacie jakiś pisarzy skandynawskich piszących o survivalu lub przygodach na odludziu? Jeśli znane Wam jest współczesne kino skandynawskie to już wiecie dlaczego nic nie wypłynęło dalej z ich książek. Mają zupełnie inny sposób na przekazywanie informacji. Może przez te noce polarne?

Wróćmy jednak do bohatera tej recenzji. Nie mam zamiaru opisywać tutaj kim był Nessmuk i co jest dokładnie w książce. Dostaliśmy tą pozycję do recenzji i moim zadaniem jest tylko zachęcić Was do przeczytania tej książki. Na tym blogu zawsze pisałem szczerze o wszystkim. I takie też zadanie będę miał z przedstawieniem tej książki. Nessmuk nie jest typowym poradnikiem. Tak naprawdę niewiele można się z tej książki nauczyć. Ktoś obeznany w temacie będzie wiedział praktycznie wszystko na tematy przedstawione na kartach tej biografii. Bo tak naprawdę tym jest ta książka. Niby tytuł prawi o tym że to poradnik ale nie prawda. Może był poradnikiem 130 lat temu. Dziś niewiele tam jest z poradnika. Raczej coś na zasadzie wspominek co jest lepsze i dlaczego. Ale nawet nie o to chodzi. Gdy zapoznałem się dokładniej z historią Nessmuka nawet się trochę zdziwiłem. Większość jego przygód odbyła się w jednym paśmie górskim. To tak jakbyście czytali książkę o poszukiwaczu przygód z Bieszczad. Mimo wszystko nie da się porównać tych dwóch terenów. Miejsce gdzie napisano poradnik to prawdziwa dzicz w której niejednokrotnie autor stawia stopę jako pierwszy.

DLACZEGO WIĘC JĄ POLECAM?

nessmuk_003To dlaczego polecam książkę w której nie ma niesamowitych podróży i akcji? . Ano dlatego że sam Nessmuk ścierał się z tymi samymi problemami co my dziś. Ludzie byli tacy sami. Pisał o tym w samym wstępie. Że jesteśmy przepracowani i powinniśmy raz do roku spędzić trochę czasu na łonie natury. Czyli już ponad sto lat temu ludzie czuli to co Wy teraz ! ;-)

Co znajdziecie w środku? Po pierwsze mam wrażenie że Nessmuk trochę się przechwala w swojej książce. Może to tylko moje odczucia, niemniej tak odczułem. Nie jest to nic strasznego ale w innych książkach jakoś nie spotkałem takiego uczucia. Nie przeszkadza to jednak bardzo gdyż koniec końców nie jest on przesadnie zadufany w sobie.

Dlaczego więc warto przeczytać Nessmuka? Po pierwsze dlatego że był tak naprawdę pierwszą książką/poradnikiem z dziedziny (wybierz sobie dowolne) woodcraftu / puszczaństwa / bushcraftu / scoutningu / traperstwa / survivalu jaka pojawiła się na świecie. Na długo przed powstaniem książek Ernesta Thomasa Shetona czy Roberta Baden Powella była to pierwsza lista niezbędnych umiejętności i wyposażenia (oraz historyjek) jaką zaczytywano się na świecie.

Dlaczego nigdy nie trafiła do nas? Ciężko to wytłumaczyć. Podobnie jest z Bushcraftem Morsa Kochańskiego. Podobno już go ktoś tłumaczy. Ale czy wyjdzie? i kiedy wyjdzie? Trochę to dziwne. Z jednej strony nasz kraj ma taką rzeszę miłośników aktywności na świeżym powietrzu a w księgarniach króluje Bear. Nawet zdobycie „Scouting For Boys” w księgarni graniczy z cudem. Dobrze że są wydawnictwa alternatywne.

No więc Nessmuk był pierwszy, pisał o spędzaniu wolnego czasu na łonie natury. Rozpisywał się o przyrodzie i … doświadczeniu. Co jak pewnie wiecie przychodzi wtedy gdy tego już nie potrzebujemy. To coś jak z małym dzieckiem. Jak się samo nie sparzy to się nie nauczy. Nessmuk swoją książkę napisał już jako dosyć starszy pan. Właśnie wtedy gdy już zdobył trochę życiowych doświadczeń.

Z mojego punktu wiedzenia bardzo fajnymi opisami są właśnie te czysto poradnikowe. A na pewno najciekawszym dobór narzędzi. Czyli coś co dziś w internecie rozpala ludzi. Odwieczna wojna; co jest lepsze i kto czego używał. Bardzo ładnie wytłumaczył to Nessmuk w swoim opisie siekiery. Nie będę go przytaczał bo założenie jest takie, że w książce przeczytacie to najlepiej. Natomiast generalnie tłumaczy dlaczego jego zestaw jest dokładnie taki i opisuje go dosyć dokładnie. Co na książkę z tamtych lat jest naprawdę sporym osiągnieciem. Bardzo ciekawe podejście miał Nessmuk właśnie do tych wyborów narzędzi, które wyjaśnił w części opisującej wybór wędek.

Pozwólcie że przytoczę fragment książki gdyż bardzo mnie utwierdził w przekonaniu że mimo 130 lat różnicy w naszym życiu nic się nie zmieniło:

nessmuk_002‘’Jest Powszechnie wiadome, że nikt , kto dba o swoją reputację, nie złowi pstrąga na nic innego niźli tylko na muchę. Wymaga to jednak od pstrąga należytego wyrobienia. Niewprawny pstrąg zamieszkujący nieuczęszczane przez wędkarzy wody preferuje przynętę. Prości wieśniacy, dla których główny celem wędkowania jest łapanie ryb, w swoim prymitywizmie łapią je na robale. Żaden sportowiec nie zniży się jednak do niczego innego prócz muchy, chyba że akurat nikt nie będzie patrzył”

Ten fragment pochodzi jeszcze z innej książki którą przytacza sam Nessmuk. Czy przypomina Wam to coś? No tak! Dzisiejsze czasy. Krzesanie krzesiwem, gore-tex za milion złotych i właściciele którzy nie chcą się przyznać że nie działa idealnie. Krzesanie krawędzią noża, rozpałki. Itp., itp.czyli dorabianie ideologii do prostych spraw. 130 lat temu już wiedzieli że będą istnieli kanapowi survivalowcy ;-)

Inne ciekawe rzeczy? Nessmuk był chyba pierwszym ultralaitowcem jakiego znał świat. Po pierwsze może dlatego, że jego postura nie była jakaś potężna. Ja np. mam zawsze problem bo moje ubrania i śpiwór ważą więcej gdyż po prostu jestem większy. A Nessmuk nosił taką dzisiejszą S. Mimo wszystko bardzo zadziwiła mnie waga jest wyposażenia, nawet dziś jest to trudne do odtworzenia.

Rozdział o wyżywieniu jest także dosyć ciekawy. Próbowałem wykonać kilka potraw w lesie tak z czystej ciekawości. Niestety różnica kulturowa i to że my nie jemy na śniadanie bekonu z mięsem i fasolą spowodowała że nie do końca dałbym się żywić w ten sposób przez tydzień. Mimo to rozdział ten jest ciekawy.

Generalnie cała książka jest ciekawa jeśli chodzi o jej treść? A na co jeszcze zwróciłem uwagę ? Na pewno na samo jej wydanie. Rufus stanął na wysokości zadania. Tłumaczenie jest pierwszego sortu jak to teraz modnie można napisać (bez podtekstów ). Bardzo fajne jest umieszczenie przeliczników miar na marginesach. Z racji tego, że Nessmuk bardzo często podaje wagi poszczególnych przedmiotów (jak i odległości) a podaje je w systemie calowym czytelnik czasem miałby kłopot z wyliczeniami tychże wartości. Tutaj natomiast mamy od razu podane przeliczone dane zaraz obok tych znajdujących się w teksie.

Polecam szczerze książę Nessmuk w przekładzie Rufusa! To naprawdę kawał dobrej wiedzy!

Paweł „Super” Supernat